TOP 10 cudów architektury w Kopenhadze - R A N K I N G


Jedną z rzeczy, za którą pokochałam Kopenhagę, oprócz kuchni najwyższych lotów oraz wszechobecnego “hygge vibe”, jest jej fantastyczna architektura. Odwaga z jaką miesza się tu stare z nowym, funkcjonalność z odjechanym designem, jest po prostu imponująca. Ostatni pobyt w mieście poświęciłam na tropienie architektonicznych perełek. Popatrzcie tylko co znalazłam.


Poniżej lista najciekawszych według mnie cudeniek kopenhaskiej architektury, które znajdziecie w ścisłym centrum lub jedynie parę kroków od głównych turystycznych szlaków. Warto więc mieć je na uwadze, planując spacer po mieście.

1. Opera

Tego budynku nie da się pominąć. Sylwetka opery widoczna jest praktycznie z każdego miejsca centralnej części nabrzeża, a nieoczywista architektura do dziś budzi żarliwe dyskusje wśród mieszkańców i przyjezdnych.

Niezidentyfikowany obiekt grający, który samemu architektowi budynku przypominał toster, stanął na wyspie Holmen w styczniu 2005 jako prezent dla miasta. Ufundował go Arnold Mærsk Mc-Kinney Møller duński armator, którego międzynarodowy koncern znany jest pod skróconą nazwą Maersk i który uchodził za życia (zmarł w 2012 roku) za jednego z najbogatszym Duńczyków i jednego z najbardziej majętnych ludzi na świecie.

Choć nie widać tego na pierwszy rzut oka, to zaprojektowana przez architekta Henninga Larsena opera była w momencie budowy najdroższym tego typu przedsięwzięciem w historii. Obiekt ma pięć ruchomych scen, tysiąc pomieszczeń, czternaście pięter, w tym pięć poniżej poziomu wody!

Nawet jeśli budynek z zewnątrz nie bardzo Was przekonuje, warto zajrzeć do środka. W lobby podziwiać można przepiękne szklane żyrandole projektu niezwyklego artysty Olafura Eliassona, który w swojej twórczości łączy sztukę z najnowszymi odkryciami nauki. W żyrandolach odnajdziecie jego zainteresowwnie optyką i światłem. 

Niezwykła gra światel, odbywa się również za oknem. Szczególnie o zachodzie słońca to najpiękniejszy widok na miasto. Opera jest bowiem zlokalizowana idealnie w osi najważniejszych zabytków stolicy z Pałacem Amalienborg i kościołem Marmorkirke na czele. Jeśli zaś popatrzycie w lewo z oddali zamacha do Was Mała Syrenka.

Więcej o operze przeczytacie w poście Kopenhaga Opera - Niezidentyfikowany obiekt grający.



2. CopenHill

Tym razem nie skupiajcie się na pomniku Małej Syrenki, a na bohaterze drugiego planu. Chodzi o dymiącą w tle spalarnię śmieci i miejską elektrownię. Co za pomysł, żeby stawiać taką fabrykę niemal w centrum miasta. Duńczycy potrafili jednak uczynić z tego atut, wpisując się perfekcyjnie w modny światowy trend w budownictwie znany jako mixed-use. Nie dość, że śmieciary mają blisko, to jeszcze jest to jedna z ciekawszych atrakcji stolicy. Kompleks CopenHill zaprojektowany przez renomowane biuro architektoniczne BIG (Bjarke Ingels Group), o któym jeszcze nie raz tu wspomnę, okazał się tak innowacyjny, że uznano go budynkiem roku 2021 w prestiżowym konkursie architektonicznym “World architecture Festival 2021”. 

Sam Bjarke Ingels to chyba najbardziej znany duński architekt młodego pokolenia o międzynarodowej sławie. To dzięki niemu w ogóle mogę napisać ten post, bo to on właściwie ożywił nieco uśpionego od lat sześćdziesiątych ubieglego wieku ducha duńskiej architektury. Artysta kontrowersyjny, śmiały i niezbyt lubiany w swoim kraju, który ma problem z ludźmi, którzy wyróżniają się z tłumu. Jeśli jesteście ciekawi tej niezwykłej postaci, to polecam gorąco dokumentalny serial Abstract na Netflixie. To świetny dokument nie tylko o Bjarke. Znajdziecie tam super epizod o Olafurze Eliassonie i innych architektach zmieniających światowe trendy w szeroko rozumianym designie.

Wrocmy jednak do CopenHill. Na dachu spalarni zaplanowano centrum rekreacyjne ze sztucznym, igielitowym stokiem narciarskim, ścianą wspinaczkową, parkiem, restauracją i punktem widokowym. W kraju, który jest płaski jak deska do krojenia śledzi, takie rzeczy są na wagę złota. Z kompleksu korzystają równie często mieszkańcy Kopenhagi jak i turyści. Jeśli macie ochotę spędzenie popołudnia w nieco mniej konwencjonalny sposób, to jest to idealna propozycja. Cennik i godziny otwarcia znajdziecie 🔍tutaj.


3. Papirøen

Niezwykłe jest to, że przez setki lat tym miejscem w samym sercu Kopenhagi nikt się nie interesował. Opuszczony teren po dawnej fabryce kleju i papieru niemalże naprzeciwko Nyhavn stał zapomniany, aż do momentu budowy opery, która faktycznie ożywiła tę stronę nabrzeża. To pewnie wtedy zorientowano się, że widoki są tu nieziemskie i warto by pomyśleć o rozwoju tego skrawka miasta.

Najpierw w opuszczonych budynkach powstał, bardzo popularny czynny latem, street foodowy market, ale już od 2013 roku firma architektoniczna COBE pracowała nad projektem kompleksowego zagospodarowania wysepki i rozpoczęła budowę nowoczesnego osiedla mieszkaniowego Papirøen. Efekt ich pracy można już oglądać, spacerując po okolicy. Jak widać na zdjęciach ze stycznia 2024 jest to jeszcze plac budowy, ale pierwsi lokatorzy mają zacząć się wprowadzać do swoich apartamentów na wiosnę. Pewnie wtedy również będzie można wejść na teren osiedla i od środka zajrzeć do papierowego raju. Mam tylko nadzieję, że my turyści też będziemy mogli cieszyć się jego urokami.


4. BLOX i Black Diamond

Już dziś za to można do woli cieszyć oczy wybudowanym w 2018 roku kompleksem BLOX i grafitową bryłą Królewskiej Biblioteki. Ten pierwszy to prawdziwe serce kopenhaskiego designu mieszczący w sobie Duńskie Centrum Architektury (DAC), wokół którego architekci z kolejnego, renomowanego biura OMA zbudowali pozostałe funkcje budynku: sale wystaw, kawiarnię, przestrzenie do coworkingu, a nawet klub fitness z widokiem na port. Na najwyższych piętrach znajdują się wypasione apartamenty na wynajem (jakieś 30 tysięcy DDK za miesiąc). Jak widać to kolejny przykład multi-funkcyjnego budownictwa, a także ulubione miejsce zarówno turystów jak i mieszkańców miasta.

Na apartament mnie nie stać, ale na bilet to DAC nie żałuję kasy. To według mnie obowiązkowy punkt programu podczas zwiedzania Kopenhagi. Znajdziecie tu mnóstwo ciekawych wystaw pokazujących historię duńskiego budownictwa od czasów Wikingów, po współczesność. Całe centrum wprowadza nas w tajniki filozofii prostego, bliskiego naturze życia, w którym Duńczycy odnajdują ten rodzaj uczucia czy stanu ducha zwanego przez nich “hygge”.

Starszy prawie o dziesięć lat Czarny Diament to nie starzejąca się ani trochę wizytówka nowoczesnej Kopenhagi. Swoją nazwę zawdzięcza oczywiście charakterystycznym nieregularnym kształtom i lśniącemu afrykańskiemu granitowi, z którego jest zbudowany. Budynek umiejętnie łączy ze sobą stare z nowym, będąc przedłużeniem największej i najcenniejszej biblioteki Danii. Do biblioteki wejdźcie koniecznie, choćby po to, aby pojeździć ruchomymi schodami z widokiem na kolejną architektoniczna perełkę, czyli Circle Bridge.



5. Circle Bridge

Miala być zwykła kładka, a wyszło małe dzieło sztuki, ale nie ma się czemu dziwić, skoro projekt powierzono tak kreatywnej postaci jak Olafur Eliasson. O tym artyście wspominałam już w pierwszym punkcie przy okazji zjawiskowych operowych żyrandoli. Tym razem mamy most składający się z pięciu okręgów, z których dwa człony są ruchome tak, aby umożliwić przepłynięcie przez kanał większej łajbie.

Most zresztą nawiązuje do rybackich tradycji, poprzez zdobiące go wysokie maszty. Sam architekt przyznaje również, że połączone ze sobą okręgi mają przypominać ustawione w porcie łódki, po których rybacy przemieszczali się, przeskakując z jednej do drugiej. W ten oto sposób wspomnienie z dzieciństwa i wielowiekowa tradycja stała się inspiracją dla nowoczesnej i funkcjonalnej architektury miejskiej. Dzieciństwo dzielone między Danię a Islandię miało ogromny wpływ na twórczość Eliassona. Przepięknie mówi o tym w odcinku dokumentalnego serialu Abstrakt. Ponownie gorąco Was zachęcam do obejrzenia całej serii. 

Circle bridge to oczywiście nie jedyny genialny most w Kopenhadze. Ze względu na wzmożonyą żeglowność kanału większość z nich jest ruchoma. Czasem zatem trzeba chwilkę poczekać. Zamiast jednak nerwowo przestępować z nogi na nogę, warto oddać się kontemplacji tych prawdziwych cudów inżynierii miejskiej.



6. Kąpielisko Kastrup i basen miejski przy Island Brygge 

Jeśli wybierzecie się do Kopenhagi latem i do tego będziecie mieć szczęście do ładnej pogody, koniecznie wybierzcie się do Kastrup. Tutejsze nadmorskie kąpielisko to absolutne cudeńko. Drewniana ślimakowata konstrukcja, którą niestety widziałam tylko na zdjęciach w internecie, robi ogromne wrażenie i jest super miejscem na bezpieczną kąpiel czy chociażby krótki spacer przed odlotem. Projektanci z firmy White Arkitekter pomyśleli o wszystkim i miejsce jest przyjazne również osobom niepełnosprawnym, a specjalne, dostępne na miejscu wózki swobodnie poruszają się po podeście i “wjeżdżają” do wody. Wybudowany w 2005 roku pomost zrobiony jest ze specjalnego gatunku drewna Azobe, który jest niezwykle wytrzymały na warunki atmosferyczne i słoną wodę. Pomysłodawcy zapewniają więc, że obiekt będzie służył mieszkańcom i turystom przez wiele pokoleń.

Nie macie czasu na wypad za miasto? Nie szkodzi. Parę kroków za mostem Langebro tuż przy parku Island Brygge znajdziecie najstarsze miejskie kąpielisko otwarte w 2003 roku.. Mimo że jesteśmy w centrum miasta woda jest tu czysta, a kąpiel bezpieczna nawet dla najmłodszych (najpłytszy basen ma zaledwie 30 cm głębokości). Otwarte cały rok, bo w zimie zjezdzaja się tu miłośnicy morsowania. Charakterystycznym elementem projektu jest trampolina w kształcie uciętej łodzi, To jeden z pierwszych projektów słynnego Bjarke Ingelsa (tego od CopenHill i nie tylko) wykonany wspólnie z firmą JDS Architects.


7. Gemini towers i Kaktus

Kontynuując nasz spacer w kierunku centrum handlowego Fisketorvet, dojdziemy do jednej z najciekawszych dzielnic Kopenhagi. Cały ten kompleks uważam za architektoniczne cudo, ale na uwagę zasługują przede wszystkim dwa niezwykłe projekty.

Pierwszy z nich to Gemini Residence. Architekci z holenderskiej pracowni MVRDV postanowili obudować dwa stare silosy zbożowe nowoczesnymi apartamentami. Wewnątrz silosów przykrytych transparentnym dachem zaprojektowano klatki schodowe i przestronne lobby. Nazwa budynku nawiązuje do znaku zodiaku, ale także, patrząc z góry, tworzy znak nieskończoności. Uwielbiam takie smaczki i to na pewno jest budynek, w którym chciałabym zamieszkać.

Trochę mniej podobają mi się położone tuż przy torach kolejowych kaktusy Bjarke Ingelsa, ale to one są tu największą architektoniczną atrakcją. Dopiero co wybudowane dwa “kolczaste” wieżowce już stały się ikoną. Na pewno przyczynił się do tego nietypowy kształt budynku, ale jeszcze bardziej koncepcja, która za nim stoi. Projekt jest połączeniem kawalerki z hostelem. W kaktusach zaplanowano bowiem prawie 500 niewielkich mieszkań o powierzchni od 33 do 53 m2, a do tego wspólne przestrzenie takie jak kuchnia, pralnia, biura do pracy i relaksu czy sale fitness. Idealne rozwiązanie dla młodych i coraz bardziej samotnych mieszkańców Kopenhagi. Można zatem powiedzieć, że to nie tylko projekt budowlany, ale także społeczny. Ciekawa jestem jak się sprawdzi.



8. Axel Towers

Ten budynek znajdziecie samym centrum starej Kopenhagi dosłownie dwa kroki od ratusza i parku rozrywki Tivoli, który znajduje się naprzeciwko. Został oddany do użytku w 2017 roku, a jego głównym przeznaczeniem są przestrzenie biurowe. Na parterze znajdziecie kilka punktów usługowych i gastronomicznych, a na dachu ekskluzywną, gwiazdkową restaurację Trio z obłędnym widokiem na miasto.

Tym razem jednak największa przyjemnością jest oglądanie samego budynku. Pięć scalonych ze sobą cylindrycznych wież o różnej wysokości mieniących się w słońcu wszystkimi odcieniami błękitu i pomarańczu robi niesamowite wrażenie. Wystarczy jeden promień słońca lub choćby skrawek niebieskiego nieba jak na zdjęciu poniżej, by giętkie, przeszklone fasady odbijały tańczące promienie światła. Miedziane detale wykończenia dodają temu projektowi ciepła i ponadczasowej elegancji. Nie wiem jak Wy, ale ja prywatnie nadaję Axel Towers tytuł miss instagrama.

Warto przy okazji wspomnieć, że tuż obok znajduje się legendarny hotel Radisson Collection Royal Hotel. To pierwsza “drapacz chmur” w Danii, ale także pierwszy designerski hotel na świecie. Zarówno modernistyczną bryłę jak i kultowe wyposażenie wnętrza hotelu zaprojektował słynny Arne Jacobsen. Myślę, że każdy kojarzy kultowe krzesła Swann i Egg. To właśnie jego projekty z tego hotelu. Dziś w obiekcie prawie wszystko dostosowano do obecnych standardów, ale goście hotelowi wciąż mogą poczuć designerskiego ducha lat sześciesiątych, zwiedzając pokój 606.


9. Superkilen

Dwie ostatnie pozycje znajdują się nieco poza centrum w dzielnicy Nørrebro. Zacznijmy od kolejnego projektu Bjarke Ingelsa w kooperacji z firmami Topotek1 i Superflex, czyli parku Superkilen. Od momentu powstania w roku 2007 miejsce odwiedzane jest przez miłośników designu z całego świata. Każdy chce zobaczyć na własne oczy tę perełkę miejskiej architektury i zostać królem instagrama z fotką na słynnym pasiaku.

Superkilen to jednak nie tylko charakterystyczny czarno biały “rynek”, gdzie szaleją deskorolki, ale także dwie dodatkowe strefy: energetyczna czerwona strefa spotkań i imprez kulturalnych i relaksacyjna zielona, gdzie w słoneczny dzień można zrobić piknik na kocyku. Cała ta kolorowa przestrzeń wbija się niczym klin w szaroburą zabudowę dzielnicy, stąd nazwa parku.

Sława tego projektu to nie tylko oryginalnie zaprojektowana przestrzeń, ale przede wszystkim fakt, że do jej “urządzenia” zaproszono mieszkańców dzielnicy. Nørrebro zamieszkuje spora grupa imigrantów, a okolica nie cieszyła się dobrą dobrą sławą. Budowa parku stała się pretekstem do ocieplenia wizerunku tej części miasta i uhonorowania jej mieszkańców. Pomysł genialny, ale jak się okazało niełatwy w realizacji, bo mieszkańcy nie bardzo byli zainteresowani przączeniem się do tej inicjatywy. Nie pomogły lokalne fora internetowe, ani nagabywanie na ulicy. Przekonały dopiero pieniądze na podróż do kraju pochodzenia, skąd sprowadzano detale, które wbudowano w przestrzeń parku. Są więc huśtawki z Bangladeszu, piaskownica w kształcie czarnej mątwy z Japonii, a nawet zjeżdżalnia ze strefy zero z Czarnobyla.

Można powiedzieć, że Superkilen to taki miejski kolaż złożony z symboli z olbrzymim walorem sentymentalnym. Każdy znajdzie tu coś, co go rozczuli, przywoła wspomnienia z dzieciństwa. I mimo, że ta nieco pstrokata, kiczowata i pozbawiona naturalnej roślinności koncepcja ma również swoich przeciwników, to jedno jest pewne. Superkilen to jeden z najbardziej oryginalnych parków miejskich jakie w życiu widziałam i zdecydowanie warto się tu wybrać



10. Grundtvigs kirke

Odkąd odkryłam ten kościół w internetach wiedziałam, że muszę go zobaczyć na własne oczy. Od Superkilen dzieli go jakieś pół godziny spacerkiem, więc na obie atrakcje warto przeznaczyć jakieś pół dnia. Nie będziecie żałować.

W porównaniu z poprzednimi budynkami ukończony w 1940 roku Grundtvigs kirke to wiekowy dziadunio.  Mimo to uznawany jest za jeden z prawdziwych cudów kopenhaskiej architektury. Nie mogło więc zabraknąć go w moim zestawieniu.

Architektem, który w 1913 roju wygrywa konkurs jest Peder Vilhelm Jensen-Klint i jego syn Kaare, który po śmierci ojca dokańcza dzieło, projektując przede wszystkim wnętrze budynku. Inspiracją dla artystów były tradycyjne duńskie kościółki, których kształt postanowili połączyć z minimalizmem stylu ekspresjonistycznego i strzelistością gotyku. Trzeba przyznać, że wyszła im z tego prawdziwe zjawisko architektoniczne.

Uwagę przykuwa przede wszystkim prawie pięćdziesięciometrowa fasada zachodnia, która misternym ułożeniem cegieł przypomina organy. A to tylko przedsmak tego, co zobaczymy w środku. Szyja aż boli od patrzenia w górę, ale inaczej się nie da. Strzelistość level master. I minimalizm, bo praktycznie nie ma tu żadnych dekoracji. Kilka żyrandoli i zwisających modeli statków. Tyle i aż tyle. 

N. F. S. Grundtvig, od którego nazwiska pochodzi nazwa świątyni, był duńskim filozofem, historykiem, pisarzem i pastorem działającym w XIX wieku. Miał wielki wpływ na ukształtowanie się duńskiej tożsamości narodowej, szczególnie wśród ludności wiejskiej. Stojąc przed kościołem, patrząc na rzędy domków ciągnących się wzdłuż niewielkiego placyku, mam wrażenie, że jestem na wsi właśnie, a wokół mnie cisza, spokój i bezpretensjonalne piękno w najlepszym duńskim wydaniu..




Niezwykle w Kopenhadze jest to, że te dziesięć opisanych przez mnie miejsc to dopiero początek przygody z nowoczesną architekturą w tym mieście. Myślę, że na dzień pisania tego posta jest w stolicy Danii co najmniej sto tego typu obiektów wartych zobaczenia, a przecież wciąż powstają nowe. Wisienką na torcie jest dzielnica Ørestad, o której można by napisać osobny wpis, a która cała jest architektonicznym cudem.  A do tego Dania to nie tylko Kopenhaga. Wystarczy wspomnieć o miejscowości Arhuus czy nawet Billund, gdzie dizajnerski hotel w kształcie klocków Lego zaprojektowała pracownia znanego nam już dobrze Bjarke Ingelsa. Mam więc nadzieję, że tym postem udało mi się zaszczepić w Was designerskiego bakcyla. Teraz tylko wystarczy włączyć dodatkowo tryb miejskiego szwędacza, a nogi i oczy niech same Was poprowadzą dalej…

Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!