Planując podróż do Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie zapomnij o stolicy. Wiele osób pomija Abu Dhabi, kierując się bezpośrednio do Dubaju, skąd ewentualnie wybierają się na jednodniową wycieczkę wykupioną w lokalnym biurze podróży. A to wielki błąd, bo stolica ZEA ma do zaoferowania naprawdę wiele atrakcji, a z roku na rok jest tu coraz więcej rzeczy, które warto zobaczyć.
Pierwszy pretekst do odwiedzin Abu Dhabi nasuwa się sam już na etapie planowania podróży. Tanie loty linii Wizzair lądują właśnie na stołecznym lotnisku. Nie mieliśmy zatem wątpliwości, że naszą przygodę z Emiratami zaczniemy właśnie tutaj.Miasto urzekło nas sporą ilością zieleni. Trochę mnie to zdziwiło, bo nastawiałam się raczej na piach i beton, a tu przy hotelu olbrzymi park z licznymi udogodnieniami dla mieszkańców.
Abu Dhabi faktycznie jest spokojniejsze od Dubaju i bardziej tradycyjne. Widać to po strojach mieszkańców i turystów, którzy starają się szanować tutejsze obyczaje, zwiedzając lokalne atrakcje.
Ile czasu poświęcić na Abu Dhabi, żeby poczuć klimat miejsca? Według mnie w stolicy Emiratów warto spędzić co najmniej dwa dni, a w przyszłości może i więcej, bo miasto dynamicznie się rozwija, a kolejne turystyczne perełki rosną tu jak grzyby po deszczu.
Pierwszy poranek zaczynamy od zwiedzania największej atrakcji w stolicy czyli Wielki Meczet szejka Zayeda. To jedyna rzecz jaka zarezerwowałam przed przyjazdem, ale z wejściem nie było najmniejszego problemu. Może dlatego, że byliśmy po sezonie. Czerwiec to już czas letnich upałów, za to turystów jest zdecydowanie mniej, co nam akurat bardzo odpowiada. Rezerwacja jest zresztą jedynie kwestią organizacyjną, bo zwiedzanie meczetu jest za darmo.
To także jedyne miejsce, gdzie oficjalnie należy zakryć włosy, ramiona i nogi. Najlepiej przyjść w spodniach lub długiej spódnicy i zabrać ze sobą chustę. Odpowiedni strój można tu również wypożyczyć, więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronie meczetu. Jeśli ktoś ma ochotę może sobie również kupić czarną abaję lub kolorowa dżalabiję dla kobiet czy też śnieżnobiałą kandurę dla mężczyzn. Do meczetu dochodzimy bowiem podziemnym korytarzem pełnym kawiarenek (niestety głównie europejskich sieciówek) i sklepów z lokalnymi różnościami.
Meczet jest oszałamiająco piękny. To chyba jedyne słowa jakie znajduję, żeby wyrazić swój zachwyt, ale i one nie oddają właściwie tego, co widzimy. Lśniąca w słońcu biel marmurów i złota cudownie komponuje się z błękitem nieba, choć w nocy, pięknie oświetlona, robi jeszcze większe wrażenie.
Zwiedzanie jest bardzo dobrze zorganizowane, bo poruszamy się właściwie cały czas pod zacienionymi arkadami wokół głównego dziedzińca, na który nie można wchodzić. Daje to każdemu możliwość zrobienia zdjęcia solo, bez tłumów w kadrze. Koniecznie wybierzcie się na zwiedzanie meczetu z przewodnikiem, który co godzinę pokazuje turystom prawą stronę meczetu. Podczas tego zwiedzania można wejść na płytę dziedzińca, zobaczyć grób szejka Zayeda, ale przede wszystkim wejść do środka i bosymi stopami stąpać po największym dywanie na świecie, podziwiając największe skupiska kryształów Swarovskiego zawieszone na świątynnych żyrandolach.
Meczet był pomysłem samego szejka Zayeda, który tą budowlą chciał pokazać nie tylko bogactwo, ale i piękno arabskiej kultury. Ten budowany przez dwanaście lat z niezwykłą dbałością o każdy grawerowany detal, otwarty w 2007 roku meczet, jest dziś nie tylko symbolem islamu, ale stał się również po śmierci “ojca narodu” jego własnym mauzoleum. To miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć, a o tym dlaczego szejk Zayed jest tak ważny dla Emiratczyków, przeczytać możecie 🔍 tutaj.
Abu Dhabi faktycznie jest spokojniejsze od Dubaju i bardziej tradycyjne. Widać to po strojach mieszkańców i turystów, którzy starają się szanować tutejsze obyczaje, zwiedzając lokalne atrakcje.
Ile czasu poświęcić na Abu Dhabi, żeby poczuć klimat miejsca? Według mnie w stolicy Emiratów warto spędzić co najmniej dwa dni, a w przyszłości może i więcej, bo miasto dynamicznie się rozwija, a kolejne turystyczne perełki rosną tu jak grzyby po deszczu.
Pierwszy poranek zaczynamy od zwiedzania największej atrakcji w stolicy czyli Wielki Meczet szejka Zayeda. To jedyna rzecz jaka zarezerwowałam przed przyjazdem, ale z wejściem nie było najmniejszego problemu. Może dlatego, że byliśmy po sezonie. Czerwiec to już czas letnich upałów, za to turystów jest zdecydowanie mniej, co nam akurat bardzo odpowiada. Rezerwacja jest zresztą jedynie kwestią organizacyjną, bo zwiedzanie meczetu jest za darmo.
To także jedyne miejsce, gdzie oficjalnie należy zakryć włosy, ramiona i nogi. Najlepiej przyjść w spodniach lub długiej spódnicy i zabrać ze sobą chustę. Odpowiedni strój można tu również wypożyczyć, więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronie meczetu. Jeśli ktoś ma ochotę może sobie również kupić czarną abaję lub kolorowa dżalabiję dla kobiet czy też śnieżnobiałą kandurę dla mężczyzn. Do meczetu dochodzimy bowiem podziemnym korytarzem pełnym kawiarenek (niestety głównie europejskich sieciówek) i sklepów z lokalnymi różnościami.
Meczet jest oszałamiająco piękny. To chyba jedyne słowa jakie znajduję, żeby wyrazić swój zachwyt, ale i one nie oddają właściwie tego, co widzimy. Lśniąca w słońcu biel marmurów i złota cudownie komponuje się z błękitem nieba, choć w nocy, pięknie oświetlona, robi jeszcze większe wrażenie.
Zwiedzanie jest bardzo dobrze zorganizowane, bo poruszamy się właściwie cały czas pod zacienionymi arkadami wokół głównego dziedzińca, na który nie można wchodzić. Daje to każdemu możliwość zrobienia zdjęcia solo, bez tłumów w kadrze. Koniecznie wybierzcie się na zwiedzanie meczetu z przewodnikiem, który co godzinę pokazuje turystom prawą stronę meczetu. Podczas tego zwiedzania można wejść na płytę dziedzińca, zobaczyć grób szejka Zayeda, ale przede wszystkim wejść do środka i bosymi stopami stąpać po największym dywanie na świecie, podziwiając największe skupiska kryształów Swarovskiego zawieszone na świątynnych żyrandolach.
Meczet był pomysłem samego szejka Zayeda, który tą budowlą chciał pokazać nie tylko bogactwo, ale i piękno arabskiej kultury. Ten budowany przez dwanaście lat z niezwykłą dbałością o każdy grawerowany detal, otwarty w 2007 roku meczet, jest dziś nie tylko symbolem islamu, ale stał się również po śmierci “ojca narodu” jego własnym mauzoleum. To miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć, a o tym dlaczego szejk Zayed jest tak ważny dla Emiratczyków, przeczytać możecie 🔍 tutaj.
Wracając do ścisłego centrum, wstępujemy na kawę do “Krzywej Wieży”. Capital Gate to jeden z najwyższych budynków w mieście dostępny dla gości z zewnątrz. Na 35 piętrze znajduje się restauracja i pięknie urządzony bar z tarasem widokowym. Okolica nie jest może tak piękna jak w Dubaju, ale ciekawostką jest sama wieża, bo jest to najbardziej wykrzywiony budynek na świecie. 18% nachylenia oznacza, że budynek jest cztery razy bardziej pochylony od Krzywej Wieży w Pizie! Nie jest to na pewno najważniejsza atrakcja w mieście. Miejsce polecamy raczej osobom, które lubią nowoczesną architekturę i piękny design.
Po chwili relaksu na tarasie Capital Gate jedziemy do Heritage Village, żeby zagłębić się w historię ZEA. Niestety miejsce mocno mnie rozczarowało. Kilka lepianek i baraków, parę ciekawych artefaktów, ale brak w tym jakiejś opowieści. Jak to się teraz mówi “storytellingu”. Być może w sezonie więcej się tu dzieje, być może trzeba tu przyjść z przewodnikiem, być może Emiratczycy skupieni na tym co tu i teraz nie znaleźli jeszcze pomysłu jak opowiadać o swojej trudnej beduińskiej przeszłości. Jednak niewątpliwym plusem tego miejsca jest plaża z charakterystycznymi łodziami i pięknym widokiem na miasto.
Popołudnie poświęcamy na zwiedzanie Qasr al Watan, czyli Pałacu Prezydenckiego. Ach, cóż to jest za miejsce! Gdyby nie fakt, że już widzieliśmy Meczet Szejka Zayeda, znów zbieralibyśmy szczęki z marmurowej posadzki. Jednak trochę już obyci z luksusem, wstrzymaliśmy tylko na chwilę oddech z wrażenia. Znowu złoto, marmury i granit. Można powiedzieć, że wszystko jest “funkiel nówka”, bo Qasr al Watan oddano do użytku w 2017, a pierwsi turyści mogli podziwiać pałac dwa lata później.
Jest to reprezentacyjna siedziba prezydenta, w której odbywają się spotkania i przyjęcia z udziałem najbardziej wpływowych ludzi świata od papieża Franciszka po Władimira Putina (niestety 😪). Dział Techniczny bardzo się zdenerwował, gdy usłyszał, że prezydent Rosji jest tu nadal traktowany jak gość honorowy. Próbował nawet interweniować, tłumacząc, że mają nieaktualne audioprzewodniki, bo przecież Putin to zbój. Mina pana z obsługi, bezcenna…
W Pałacu Prezydenckim spędzamy całe popołudnie. Po pierwsze, chwilę zabiera cała logistyka, bo z punktu, gdzie kupujemy bilety pod sam pałac podjeżdża się autobusami. My nie czekaliśmy zbyt długo, ale w sezonie może być różnie. Po drugie, serio, zarezerwujcie sobie co najmniej pół godziny na zachwycanie się lobby i sesję zdjęciową. Dopiero jak opadną emocje i będziecie “napstrykani”, przejdźcie spokojnie do trasy zwiedzania. Do zobaczenia jest kilka sal tematycznych, w tym piękna sala bankietowa i biblioteka. Ta ostatnia raczej tylko na pokaz, bo Emiratczycy prawie nie czytają książek. No chyba, że podczas obowiązkowej przerwy na lekturę w pracy, wprowadzoną ustawą czytelniczą z 2016 roku 😜.
Bilet wstępu upoważnia również do wieczornego pokazu świateł “Palace in motion”. Na fasadzie budynku wyświetlane są obrazy dotyczące przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Emiratów. Z opinii innych wiemy, że show robi ogromne wrażenie. Niestety nie starczyło nam już siły na czekanie do wieczora. Zmęczeni upałem, wybraliśmy kąpiel w basenie 🙈.
Wieczór to prawdziwa wisienka na torcie. Spędzamy go w słynnym hotelu Emirates Palace. A dokładnie w jednej z hotelowych restauracji przy plaży. To jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń w Emiratach, paradoksalnie tańsze od wjazdu na Burj Khalifa! Do hotelu może wejść każdy, pod warunkiem, że jest stosownie ubrany i tym razem nie chodzi o zakrycie całego ciała tylko o normalny strój, jaki ubralibyście do każdego innego eleganckiego miejsca.
Hotel uchodzi za jeden z najbardziej luksusowych na świecie, choć wcale nie idzie to w parze z najwyższą ceną, szczególnie po sezonie. Na pewno za to “ocieka złotem”, co może nieco onieśmielać. Uważny obserwator dostrzeże jednak, że miejsce choć wciąż piękne, najlepsze lata ma już za sobą, a okazałe hotele w Dubaju z Burdż al Arab na czele dawno nadszarpnęły pozycję luksusowego lidera rankingu. Mimo wszystko, warto choć na chwilę włożyć głowę do złoconego lobby i przespacerować się po kuluarach pałacu.
Do środka weszliśmy z ulicy, informując, że mamy zarezerwowany stolik w restauracji, który bez problemu zabukowaliśmy godzinę wcześniej. Zdecydowaliśmy się na ucztę przy plaży i to był naprawdę strzał w dziesiątkę. Jedyne co nas obowiązywało to minimalny limit zamówienia od osoby. Dostaliśmy wielką deskę mięsiwa z dodatkami i wszyscy byliśmy zadowoleni, a cena nie była wyższa od tych w dobrych polskich restauracjach. Poza tym raz się żyje, a wspólne wspaniałe chwile pamiętać będziemy jeszcze długo.
Do naszego hotelu wróciliśmy spacerkiem wzdłuż plaży Corniche Beach, mijając słynne Etihad Towers i żegnając po drodze rozświetlonego szejka Zayeda. W ostatnim zresztą momencie, bo równo o północy poświęcony jego pamięci The Founders Memorial gaśnie, a “ojciec narodu” zasypia snem sprawiedliwego.
Drugi dzień w stolicy ZEA rozpoczynamy od Abrahamic Family House. To otwarty w lutym 2022 nowoczesny kompleks trzech świątyń wielkich religii wywodzących się od proroka Abrahama. Mamy więc kościół, meczet i synagogę. Każdy budynek to jednakowe sześcienne bryły, które różnią się wyłącznie elementami wykończenia. Fani minimalizmu będą zachwyceni. Ta prosta forma ma jednak głęboką symbolikę, która ma podkreślać, że w gruncie rzeczy ludzi wierzących łączy ta sama podstawa, którą jest Bóg, a to, co ich dzieli to tylko detale.
Projekt ma więc ważny ekumeniczny przekaz inspirowany historycznym wydarzeniem, jakim była pierwsza pielgrzymka papieża Franciszka na Półwysep Arabski w 2019 roku i podpisana przez niego i islamskich przywódców deklaracja wspólnego braterstwa na rzecz współpracy i pokoju na świecie.
Szejk Zayed byłby dumny, bo miejsce jest symbolem dialogu międzywyznaniowego, który idealnie wpisuje się w deklarowana przez Emiraty otwartość na inne religie. Faktycznie w ZEA jest około miliona chrześcijan, a różne kościoły współistnieją obok siebie bez problemu. Pamiętajmy jednak, że 80% społeczeństwa to imigranci i ekspaci, więc upatruję w tym raczej przemyślanego kompromisu niż prawdziwego przejawu tolerancji. Jeśli jednak będziecie planować wizytę w pobliskim Luwrze, warto poświęcić godzinkę na odwiedzenie Abrahamic Family House. Tym bardziej, że wstęp jest darmowy.
Kulturalną perełką Abu Dhabi jest wspomniany wyżej Luwr. Dobrze czytacie, nie pomyliłam się ani trochę. Jak widać wszystko można kupić, a prawo do używania nazwy paryskiego muzeum kosztowało bogatych szejków jedyne 400 milionów euro! Mimo kontrowersji, deal opłaca się obu stronom. Francja chwali się największym w historii kulturalnym przedsięwzięciem poza granicami kraju, Emiraty przez 30 lat będą miały dostęp do dzieł z 13 francuskich muzeów.
To nie wszystko jeśli chodzi o francuskie smaczki. Obsługa w muzeum jest francuskojęzyczna, opisy eksponatów także mają wersję francuską, muzeum zaprojektował francuski architekt Jean Nouvel i nawet aleję prowadzącą do Luwru nazwano imieniem francuskiego prezydenta Jacques'a Chiraca.
Bryła muzeum to architektoniczny majstersztyk, nie mniej wymagający niż Burj Chalifa. Muzeum “leży” na wodzie, przykryte kopułą o średnicy 180 metrów. Niech Was nie zmyli wizualna lekkość ażurowej konstrukcji, ciężar zadaszenia wynosi bowiem 75 tysięcy ton. To prawie tyle, co ciężar wieży Eiffla. Przypadek? Nie sądzę 😉.
A pod kopułą cuda ze wszystkich zakątków świata i prawdziwa, artystyczna podróż w czasie od prehistorii po współczesność. Aby w pełni nacieszyć się zarówno sztuką jak i architekturą tego miejsca, warto zaplanować tu co najmniej pięć godzin, szczególnie, że muzeum można również zwiedzać na przykład kajakiem.
Nasz pobyt w Abu Dabi kończymy dla odmiany wizytą w jednym z tutejszych parków rozrywki na wyspie Yas. Trzy najpopularniejsze atrakcje to filmowy Warner Bross Park, wodny świat rozrywek Waterworld i Ferrari World z najszybszym rollercoasterem na świecie.
Ze względu na męską część naszego teamu, wybraliśmy ten ostatni, ale jeśli macie czas możecie skorzystać z biletów łączonych i zabawić na wyspie nawet trzy dni. Warto również na bieżąco śledzić newsy, bo ciągle powstają tu nowe atrakcje. Wiadomo nie od dziś, że w Emiratach tylko sky is the limit i… zasobność naszego portfela. A przecież Abu Dhabi to dopiero początek naszej przygody w tym kraju. Lecimy zatem dalej, bo na horyzoncie mamy słynny Dubaj 😃.
Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.
Komentarze
Prześlij komentarz