Tego posta miało nie być, bo spędziliśmy w Melku za mało czasu, bo zimowe, robione późnym popołudniem, zdjęcia wyszły zbyt ciemne, a do tego ten niezrozumiały dla mnie austriacki zakaz fotografowania wnętrz niektórych zabytków po prostu mnie zniechęcił. Na szczęście zaczęłam grzebać w internecie i …
Nie miałam pojęcia, że Melk to trochę takie nasze Gniezno. We wczesnym średniowieczu był bowiem siedzibą rodu Babengergów, pierwszych władców Austrii, zanim ci przenieśli się na dobre do Wiednia. Zamek w Melk i tereny wokół niego nierozerwalnie związane są więc z początkami Ostmarku (Ostarrichi), od którego pochodzi nazwa Austria.Dwa wydarzenia z tamtych czasów miały kluczowy wpływ na losy miasteczka. Po pierwsze sprowadzenie ciała św Koloniana, legendarnego syna irlandzkiego króla, którego niesłusznie, z uwagi na odmienny strój i mowę, posądzono o szpiegostwo i powieszono na suchej gałęzi bzu. Rzecz działa się w 1012 roku w miasteczku Stockerau, jakieś 100 km od Melku i nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie doniesienia mieszkańców Stockerau, że drzewo wypuściło zielone pędy, a ciało męczennika nie uległo rozkładowi. Dwa lata po swej śmierci św. Kolonian zostaje lokalnym celebrytą w Melk i jednym z ówczesnych patronów kraju.
Kolejnym genialnym ruchem Babenbergów było sprowadzenie do Melk słynnego w całej Europie zakonu Benedyktynów. Ten "transfer" opłacił się bardzo i na zawsze zadecydował o religijnej potędze miasteczka.
Ze średniowiecznego klasztoru Benedyktynów w Melku niewiele dziś pozostało. Jedynie biała wieża po prawej stronie okazałej fasady klasztoru i obraz jaki w wyobraźni czytelnika pozostawił Umberto Eco, wybierając na narratora i bohatera swej kultowej powieści "Imię róży" zakonnika imieniem Adso, pochodzącego właśnie stąd, z Melku…
"Zbliżając się do kresu grzesznego żywota, posiwiały ze starości, wypatrując już chwili, kiedy zagubię się w niezmierzonej Boskiej otchłani, milczącej i pustej, bym miał udział w blasku anielskiej mądrości, przykuty ociężałym i chorym ciałem do celi klasztoru w Melku, tak drogiego memu sercu, biorę do ręki pióro, by na tym welinie pozostawić świadectwo cudownych i straszliwych wydarzeń, w których w mej młodości uczestniczyłem, powtarzając verbatim wszystko, co widziałem i słyszałem, nie ważąc się na to, żeby dobyć na światło dnia jakiś zamysł, lecz pozostawiając tym, co nadejdą (jeśli nie uprzedzi ich Antychryst), znaki znaków, ażeby ich odczytywanie, stało się modlitwą."
Nie ukrywam, że, jak pewnie wielu miłośników pisarza, to właśnie za sprawą Umberto Eco znaleźliśmy się w Melku.
Okazją do odwiedzin był wyjazd na narty do Kaprun, o czym poczytać możecie 🔍 tutaj.
Plan był dosyć precyzyjny, bo zimą zwiedzanie klasztoru możliwe jest jedynie z przewodnikiem. Nie było wyjścia, musieliśmy zdążyć na 15.00. Podróż z Krakowa zajęła nam jakieś 6 godzin i jak można się domyślać, dojechaliśmy na czas 😊.
Zwiedzanie trwało około godzinę i okazało się bezbolesne nawet dla największych kulturalnych sceptyków. Mam na myśli młodzież płci męskiej w wieku 18 - 20 lat, która wyjątkowo cichutko utyskiwała pod nosem na faneberie starych 🤣. Jedyny mankament to dość wysoka cena. 16 euro od osoby to nie jest mało. Ciekawość wzięła na szczęście górę nad wrodzonym skąpstwem (wszak jesteśmy z Krakowa, o czym czasami zapomnieć się nie da😜).
Klasztor na szczęście udowadnia, że jest wart wydanych pieniędzy. Największy obiekt tego typu w Austrii, barokowa perełka, złota i nieskromna, obezwładnia przepychem i pięknem. Zbudowana jak powieść Umberto Eco, szkatułkowo, wtajemnicza nas w kolejne kręgi, Dość powiedzieć, że do głównego dziedzińca, dochodzimy aż przez cztery bramy. Dopiero tutaj zaczyna się nasze zwiedzanie.
Wchodząc na główny dziedziniec Prałacki, widzimy doskonałą symetrię kompleksu. Na środku fontanna, w zimowym ubranku, a powyżej wyłaniająca się zza klasztornych murów kopuła kościoła. Wszystko równiutko w osi, jak od linijki. Mówią, że symetria to estetyka głupców, ale nic nie poradzę na to, że mi się podoba.
Bocznym wejściem, okazałymi schodami wchodzimy do tak zwanej części cesarskiej, w której znajduje się ekspozycja muzealna. W 11 "pokojach", w których niegdyś faktycznie sypiał cesarz, przedstawiono burzliwą historię wzlotów i upadków klasztoru. "Upsy i downsy" czujemy nawet, poruszając się pomiędzy salami, bo podłoga ma kształt fali. To nie jedyny fajny efekt ekspozycji. Bardzo sugestywny jest pokój lustrzany, w którym pokazano iluzję barokowej dekoracji, mającej na celu spotęgować efekt "wow".
Barokowych oszustw znajdziecie w klasztorze dużo więcej. Pozłacane przedmioty, podrabiany marmur z żywicy, czy trójwymiarowe sufity w Sali Marmurowej i Bibliotece.
Oprócz tego na wystawie zgromadzono kilka cennych zabytków i relikwii, w tym krzyż z Melk zawierający relikwie krzyża Chrystusowego.
Moją uwagę przykuwa jednak księga znajdująca się w pierwszym i jedynym pomieszczeniu, w którym pani przewodnik pozwoliła zrobić mi zdjęcie. To średniowieczny rękopis reguły benedyktyńskiej, którą często streszcza się słowami "Ora et labora". W Melku dowiecie się, że zalecenie św. Benedykta zawiera jeszcze jeden człon "Ora et labora et lege", czyli: "Módl się i pracuj, i czytaj…"
Nie bez przyczyny podkreślam właśnie to ostatnie, zapomniane słowo. Sercem klasztoru w Melku jest bowiem imponująca Biblioteka i prawdopodobnie kolejna inspiracja dla Umberto Eco do napisania powieści, której kryminalno - filozoficzna intryga dzieje się między opasłymi tomami zakazanych ksiag.
A starych rękopisów w klasztornej bibliotece nie brakuje. W dwóch udostępnionych do zwiedzania salach, zobaczyliśmy tylko część księgozbioru liczącego ponad sto tysięcy egzemplarzy, z czego około tysiąc osiemset to średniowieczne rękopisy. Najstarsze datowane są na IX stulecie. Najcenniejszą perełką jest fragment odpisu germańskiego eposu Pieśni o Nibelungach z XIII wieku. Okazuje się, że w tej słynnej średniowiecznej historii (a raczej w jednej z kilku jej wersji) wspomina się o miasteczku Medelike, które miało oznaczać właśnie Melk.
Do 1925 roku skarbem biblioteki był również rękopis Biblii Gutenberga, ale z przyczyn ekonomicznych, postanowiono go sprzedać, a pieniądze przeznaczyć na remont obiektu. Dziś egzemplarz z Melk przechowywany jest na uniwersytecie w Yale w Stanach Zjednoczonych.
Klasztorny kościół św. Piotra i Pawła mogę pokazać Wam tylko z zewnątrz. Szkoda, bo to barokowa ornamentowa orgia. Mam wrażenie, złoto niemal kapie nam tu na głowę. To chyba najpiękniejsza barokowa świątynia jaką do tej pory widziałam. Po prostu wisienka na torcie.
Wychodząc, zaglądamy jeszcze do klasztornego sklepiku, gdzie można kupić lokalne specjały i na niewielką wieżę widokową, z której zobaczyć można klasztorne ogrody. Zimą trochę tu smutno, ale latem na pewno fajnie poświęcić parę chwil na odpoczynek wśród zieleni.
Najlepszy widok na klasztor uchwycicie, zjeżdżając w kierunku rzeki ulicą Räckingstrasse. Punkt widokowy na okrągłej platformie znajdziecie na mapie Google. Jeśli jednak chcielibyście uchwycić także fale Dunaju, należy przejść przez most w kierunku Wachauarena. Nie pożałujecie.
Stąd już dwa kroki do centrum miasteczka, gdzie znajdziecie kilka knajpek z kiełbaskami i piwem, i jeszcze inną perspektywę na klasztor.
Na koniec rzut okiem na Dolinę Wachau, która z klasztornego tarasu, nawet zimą, wydaje mi się piękna. Okolica słynie z malowniczych krajobrazów, zamków, winnic i fantastycznych ścieżek rowerowych wijących się wzdłuż Dunaju. Nic dziwnego, że w 2000 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i obok Wiednia jest najbardziej rozpoznawalnym miejscem turystycznym w całej Austrii. To idealne miejsce na aktywny długi weekend z rodzinką. Po więcej inspiracji zajrzyjcie na przykład do Gabi.
Polecam również inne wpisy z naszych podróży w okolicy:
Kaprun - Nie tylko dla orłów
Moją uwagę przykuwa jednak księga znajdująca się w pierwszym i jedynym pomieszczeniu, w którym pani przewodnik pozwoliła zrobić mi zdjęcie. To średniowieczny rękopis reguły benedyktyńskiej, którą często streszcza się słowami "Ora et labora". W Melku dowiecie się, że zalecenie św. Benedykta zawiera jeszcze jeden człon "Ora et labora et lege", czyli: "Módl się i pracuj, i czytaj…"
Nie bez przyczyny podkreślam właśnie to ostatnie, zapomniane słowo. Sercem klasztoru w Melku jest bowiem imponująca Biblioteka i prawdopodobnie kolejna inspiracja dla Umberto Eco do napisania powieści, której kryminalno - filozoficzna intryga dzieje się między opasłymi tomami zakazanych ksiag.
A starych rękopisów w klasztornej bibliotece nie brakuje. W dwóch udostępnionych do zwiedzania salach, zobaczyliśmy tylko część księgozbioru liczącego ponad sto tysięcy egzemplarzy, z czego około tysiąc osiemset to średniowieczne rękopisy. Najstarsze datowane są na IX stulecie. Najcenniejszą perełką jest fragment odpisu germańskiego eposu Pieśni o Nibelungach z XIII wieku. Okazuje się, że w tej słynnej średniowiecznej historii (a raczej w jednej z kilku jej wersji) wspomina się o miasteczku Medelike, które miało oznaczać właśnie Melk.
Do 1925 roku skarbem biblioteki był również rękopis Biblii Gutenberga, ale z przyczyn ekonomicznych, postanowiono go sprzedać, a pieniądze przeznaczyć na remont obiektu. Dziś egzemplarz z Melk przechowywany jest na uniwersytecie w Yale w Stanach Zjednoczonych.
Klasztorny kościół św. Piotra i Pawła mogę pokazać Wam tylko z zewnątrz. Szkoda, bo to barokowa ornamentowa orgia. Mam wrażenie, złoto niemal kapie nam tu na głowę. To chyba najpiękniejsza barokowa świątynia jaką do tej pory widziałam. Po prostu wisienka na torcie.
Wychodząc, zaglądamy jeszcze do klasztornego sklepiku, gdzie można kupić lokalne specjały i na niewielką wieżę widokową, z której zobaczyć można klasztorne ogrody. Zimą trochę tu smutno, ale latem na pewno fajnie poświęcić parę chwil na odpoczynek wśród zieleni.
Najlepszy widok na klasztor uchwycicie, zjeżdżając w kierunku rzeki ulicą Räckingstrasse. Punkt widokowy na okrągłej platformie znajdziecie na mapie Google. Jeśli jednak chcielibyście uchwycić także fale Dunaju, należy przejść przez most w kierunku Wachauarena. Nie pożałujecie.
Stąd już dwa kroki do centrum miasteczka, gdzie znajdziecie kilka knajpek z kiełbaskami i piwem, i jeszcze inną perspektywę na klasztor.
Na koniec rzut okiem na Dolinę Wachau, która z klasztornego tarasu, nawet zimą, wydaje mi się piękna. Okolica słynie z malowniczych krajobrazów, zamków, winnic i fantastycznych ścieżek rowerowych wijących się wzdłuż Dunaju. Nic dziwnego, że w 2000 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i obok Wiednia jest najbardziej rozpoznawalnym miejscem turystycznym w całej Austrii. To idealne miejsce na aktywny długi weekend z rodzinką. Po więcej inspiracji zajrzyjcie na przykład do Gabi.
Polecam również inne wpisy z naszych podróży w okolicy:
Kaprun - Nie tylko dla orłów
Hallstatt - Alpejska Miss Piękności
Wiedeń - Fortuna ringiem się toczy
Wiedeń - TOP 10 najpiękniejszych wiedeńskich kawiarni
Opera Wiedeńska - Królowa ringu
Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.
Wiedeń - Fortuna ringiem się toczy
Wiedeń - TOP 10 najpiękniejszych wiedeńskich kawiarni
Opera Wiedeńska - Królowa ringu
Moja przygoda z Melk była całkowicie przypadkowa (jadąc poza autostradami austriackimi do Włoch). Postanowiliśmy sprawdzić cóż to za "zamek" na szczycie i ... zatrzymaliśmy się na noc bo miasteczko i ogrody okazały się urocze (wnętrza były już zamknięte - byliśmy za późno).
OdpowiedzUsuńTakie przypadki są zawsze najfajniejsze 😍😍😍.
Usuń