HOTEL QUADRILLE - Najlepszy prezent bezurodzinowy

Widok na pałac i hotel Qadrille, Gdynia

Od kilku lat marzyłam, by spędzić tu swoje urodziny. Piękne zdjęcia hotelu mignęły mi gdzieś w internetach i przez dłuższy czas pragnienie zobaczenia go na żywo pęczniało w moim sercu, jakby je ktoś podlewał magiczną miksturą. Okazja nadarzyła się tej jesieni i choć jestem zodiakalną rybą, z entuzjazmem godnym Alicji z krainy czarów, przyjęłam ten jakże wspaniały, bezurodzinowy prezent.


Znajdujący się nieco na uboczu, otulony zielenią parku, Hotel Quadrille na żywo wydaje mi się jeszcze piękniejszy. To butikowe cacuszko tylko dla dorosłych mieści się w odnowionym XIX wiecznym neogotyckim pałacu należącym niegdyś do rodziny wysoko postawionego gdańskiego urzędnika Wilhelma von Brauchitsch. Na blogu hotelu czytamy jednak, że pałacowa historia tego miejsca sięga o wiele dalej w przeszłość. W XVIII wieku pierwszą barokowo-rokokową rezydencję z pięknym parkiem buduje, w istniejącej od średniowiecza wsi Mały Kack, słynna na ziemii kaszubskiej szlachecka rodzina von Krockow.

Po II wojnie światowej w ocalałym budynku mieściło się między innymi liceum ogólnokształcące nr 1 w Gdyni, a potem, przez kilka lat, gdyńska "filmówka". Dopiero w 2015 roku dwie przedsiębiorcze kobiety postanowiły dać temu kompleksowi nowe życie, otwierając w pałacu jeden z bardziej designerskich hoteli w Polsce.


Hotel Quadrille to nie tylko piękne wnętrza, ale też pewna filozofia podejścia do życia i biznesu bardzo mi bliska. Obiekt jest bowiem jednym z dwóch hoteli w Polsce należących do prestiżowej sieci Relais et Chateaux. (Drugim, a raczej pierwszym, jest znajdujący się w moim rodzinnym Krakowie hotel Copernicus 😊).

Celem założonej w 1954 roku we Francji sieci ekskluzywnych hoteli zrzeszającej głównie prywatnych właścicieli i biznesy rodzinne było nie tylko rozpieszczanie swoich gości pięknymi wnętrzami i wspaniałą kuchnią, ale równocześnie promowanie własnego "terroir", czyli miejscowej kultury, lokalnych produktów, które stanowiły o ich tożsamości i niepowtarzalności. To hasła dobrze nam dzisiaj znane, ale trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach było to podejście mocno awangardowe. Szczególnie, że niewiele lat później, świat zachłyśnie się ideą sieciowych hoteli, a jedna z wiodących francuskich marek zbuduje imperium, które do dziś rozdaje karty w hotelowym biznesie.


Wystarczy chwila, by uświadomić sobie, że hotele takie jak Quadrille to totalne przeciwieństwo wszelkiej maści sieciowek. To miejsce niepowtarzalne, gdzie przemyślany został każdy detal, gdzie każdy przedmiot ma swoje miejsce i opowiada nam jakąś historię. W tym przypadku główną osią opowieści jest "Alicja w krainie czarów", ale potraktowana dosyć luźno, bez przesadnego przerysowania i kiczowatych schematów.

Odniesienia do powieści Lewisa Carrolla mamy w nazwie hotelu "Quadrille", restauracji "Biały królik" i pubie "10/6", w imponującej posadzce w holu w kształcie szachownicy, w obrazach na ścianach i w cytatach pozostawianych na hotelowej pościeli, a także w przedmiotach pojawiających się w różnych miejscach oraz w aranżacji jednego z pokoi…

Niezwykłe jest jednak to, że magia krainy czarów jest tu zamknięta w każdym detalu, począwszy od oszałamiająco pięknych tapet, po designerskie lampy, od których nie mogę oderwać wzroku. W poszukiwaniu tego piękna, podekscytowana, przemierzam korytarze hotelu i z aparatem w ręku zaglądam na każde piętro i w każdy kąt. Być może przy okazji, zza stylowej sofy, wyskoczy biały królik albo jakiś Szalony Kapelusznik.





W głównej części hotelu dostępnych jest dwanascie designerskich apartamentów. Przy rezerwacji bądźcie jednak czujni, bo oprócz części pałacowej jest jeszcze tak zwana oficyna, gdzie znajduje się około dwudziestu pokoi typu biznes. One też są przyjemne, ale, jak możecie się domyślać, to zupełnie inna bajka.

Wróćmy zatem do pałacu. Zaskakujące było dla mnie to, że nie każdy pokój obrazuje przygody Alicji w krainie czarów. Projektanci potraktowali temat nieco szerzej, w luźny sposób nawiązując do znanych pisarzy reprezentujących różne style i epoki. Mamy więc pokój Nabokova, Dickensa, Shakespeare'a, Jane Austen czy na przykład Bashō Matsuo, uznawanego za twórcę haiku.

Tylko jeden apartament w pałacu nosi imię Lewisa Carrolla i ten właśnie wybraliśmy. Nie umiem powiedzieć czy to najpiękniejszy pokój, tym bardziej, że do innych tylko wsadziłam głowę, ale na pewno jeden z najciekawszych. Jest w nim wprawdzie więcej z Szalonego Kapelusznika niż z Alicji, ale to właśnie dodaje mu charakteru. Piękne meble, mozaika i tapety na ścianach, plakaty i obrazy wszystko tworzy eklektyczną, piękną przestrzeń. Największe wrażenie zrobiła na mnie łazienka i widok z sypialni, na park i migoczącą w dali Gdynię.





Dzień zaczęliśmy od śniadania podawanego w jednej z sal restauracji "Biały królik", o której więcej opowiem, gdy przyjdzie czas na wieczorne atrakcje. Poranny posiłek może dla mnie nie istnieć, ale umiem docenić jakość i różnorodność składników. Spory wybór sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Biorąc pod uwagę, że hotel jest usytuowany nieco na uboczu, osoby, które nie wyobrażają sobie dnia bez śniadania, na pewno będą zadowolone.



Po śniadaniu czas na relaks. Już samo dojście do strefy spa, podziemnym korytarzem stanowi atrakcję i jest kolejnym nawiązaniem do przygód Alicji. Mam wrażenie jakbym się znalazła w króliczej norze, na końcu której czekają mnie same miłe niespodzianki.

Do podziemnego spa bezpośredni dostęp mają zarówno goście z pałacu jak i z oficyny. Strefa relaksu z basenem, jacuzzi i gabinetami zabiegowymi jest dostępna również dla gości z zewnątrz. Jak widać, nie trzeba wcale spać w hotelu, żeby korzystać z jego uroków. Dzięki tej opcji można swobodnie poruszać się po całym obiekcie i zobaczyć na własne oczy te wszystkie piękne wnętrza, które opisuję.

Same zabiegi zaś są po prostu fantastyczne. Polecam szczególnie specialité de la maison, czyli masaż Quadrille: delikatny, bosko przyjemny, działający na wszystkie zmysły. Jedyne co mi trochę przeszkadzało, to chrapanie Działu Technicznego obok. No cóż, każdy inaczej reaguje na błogość 😜.



Co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Ja mam tylko jedną radę - kontynuować przyjemność. A dla mnie, mieszkanki południa Polski, odpowiedź może być tylko jedna - spacer po plaży. Tak się składa, że do jednej z najpiękniejszych części wybrzeża bałtyckiego mamy dziesięć minut samochodem. Maszerujemy więc z Redłowa do Orłowa, podziwiając skaliste klify i szare, jesienne już morze. Mała przerwa na słynnej plażowej huśtawce tylko potęguje uczucie beztroski, jakie mnie ogarnia. I nawet piasek w butach mi nie przeszkadza (no może jednak troszeczkę 😉).


Czy można lepiej zakończyć dzień, niż w najlepszej restauracji w regionie? Szczególnie kiedy do swojego łóżka ma się stąd trzy minuty? Ta odległość jest ważna, bo uczta w hotelowej restauracji "Biały królik" to niemal jak legendarna uczta Babette. Wspaniała kuchnia firmowana przez uznanego, choć wciąż bardzo młodego kucharza, Marcina Popielarza to fine dining w polskim wydaniu, ale z kaszubsko - nordyckim twistem.

Zjadłam tu najlepszego śledzia po kaszubsku ever, spróbowałam jadalnego złota, a Dział Techniczny wciągnął figę z makiem z pasternakiem. Menu degustacyjne to kulinarna przygoda, której nie da się podsumować jednym zdaniem, dlatego nasze wrażenia opisaliśmy w osobnym poście 🔍 tutaj 😊.



Jeszcze tylko drink w hotelowym pubie 10/6 i jestem gotowa na tradycyjne już wypunktowanie ewentualnych mankamentów.

Co może się nie podobać w tak pięknym miejscu?
  1. Hotel jest tylko dla dorosłych i młodzieży od 16 lat - to na pewno nie spodoba się dzieciakom, szczególnie płci żeńskiej 😜. Ja jestem na tak, bo lubię relaks w ciszy i spokoju, choć trochę żałuję, bo uważam, że wrażliwości na piękno warto uczyć od małego.
  2. Ustronne położenie hotelu - dla mnie osobiście to jest duży plus, ale jeśli ktoś ma fazę na lans w Trójmieście, to raczej nie ten adres.
  3. Dział Techniczny ma uwagę do nagłośnienia w pokoju i podłączenia do telewizora. Mówi, że jak się tam kabelki jakieś podciągnie, to będzie jeszcze bardziej "romantiko". Ja nie wiem o co chodzi, ale audiofile pewnie się z nim zgodzą.
  4. Wysokie ceny - rozgrzeszam kiedy są w pełni uzasadnione jakością usługi. A hotel Quadrille to przedsięwzięcie wyjątkowe i naprawdę inne niż wszystkie. W Polsce to na pewno perełka i drugiej takiej próżno szukać. Mnie, na takie miejsca, nie żal pieniędzy. YOLO 😊 .


Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!