Kiedy pierwszy raz zobaczyłam te wodospady na zdjęciach w internecie pomyślałam z przekąsem: jaki kontynent, taka Niagara. Ale już po sekundzie, w myślach zganiłam się za ten niesprawiedliwy osąd na temat naszej wspaniałej, różnorodnej i pięknej przecież Europy. Na zmianę zdania o wodospadach na Renie, trzeba było chwilę poczekać.
Przyznam, że Rheinfall to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Jedyne co mnie kusiło, by je zobaczyć to fakt, że uznawane są za największe wodospady w Europie. A po drugie, były po drodze.
Możecie, tak jak i ja, czuć niejakie zaskoczenie patrząc na zdjęcie powyżej. Jeśli chodzi bowiem o wymiary: wysokość 23 metry i szerokość zaledwie 150 metrów na nikim nie robią wrażenia. Najwyższy wodospad w Europie norweski Vinnufossen mierzy aż 865 metrów, a za najszerszy uznaje się łotewski Venta Rapid o szerokości 249 metrów. Wodospad na Renie bije jednak na głowę wszystkich swoich rywali pod względem przepływu wody, który szacuje się w porze letniej na jakieś 600 m3/s, a rekordowy przepływ, zanotowany w roku 1965, był nawet dwukrotnie większy!
Niezwykła siła żywiołu jest więc największym atutem Rheinfall. To dlatego żadne zdjęcia nie są w stanie oddać tego, co poczujecie, znajdując się w pobliżu. I dlatego właśnie planując wakacje w Szwajcarii lub nad jeziorem Bodeńskim, warto poświęcić jeden dzień, aby tego doświadczyć.
Pod wodospad podjechaliśmy najpierw od strony północnej. Z tej strony wodospad podziwiać można wprawdzie w całej okazałości, jednak przyjemność psuje niezbyt urokliwa betonowa zabudowa miasteczka Neuhausen am Rhein. Samochód zostawiamy na płatnym parkingu (5 CHF) i podchodzimy pod niewielki zameczek Wörth, w którym znajduje się restauracja z obłędnym tarasem widokowym. Niestety nie mamy szczęścia, bo lokal jest zamknięty w poniedziałki i wtorki. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak pocieszyć się porcją frytek z majonezem (7 CHF!) w znajdującym się tuż obok, nieco obskurnym, Insel Bistro. Robimy pamiątkową fotkę i zmykamy na drugą stronę rzeki, która okazała się dużo ciekawsza.
To tutaj, na południowym brzegu Renu, znajduje się cała turystyczna infrastruktura Rheinfall. Do dyspozycji gości jest kilka parkingów. Starajcie się jednak podjechać jak najbliżej, żeby nie tracić czasu na dojście.
Chwilę i tak spędzicie w kolejce po bilet. Rheinfall to jedna z największych atrakcji regionu, a latem turystów liczy się tu w tysiącach. Za wejście osoby dorosłe zapłacą 5 CHF, a bilet ulgowy kosztuje 3 CHF. Ceny więc zupełnie przyzwoite jak na Szwajcarię. Tym bardziej, że zarówno parking jak i toalety będziemy mieć tu za darmo.
Mijamy plastikowe krowy (!) i kamienną bramę warownego zamku Laufen, by następnie powoli, schodkami, kierować się w stronę platform widokowych. W tym przypadku im niżej, tym piękniej. Na samym dole wysunięty w stronę rzeki podest oferuje nam wrażenia jak w kinie 3D. Niezwykły widok i huk wzburzonej wody uzupełnia wodna mgiełka, która przy 40 stopniowym upale daje prawdziwe ukojenie. Okulary musiałam jednak schować do torebki, bo nic komoletnie nie widzialam przez zalchlapane szkła 😜.
Jeśli na dolnym podeście poczujecie niedosyt, warto skusić się na przejażdżkę statkiem, który podpływa pod sam wodospad, a opcja "Rock Ride" pozwala nawet na wejście na skałę pośrodku rzeki. Statki odpływają z obu brzegów, a ceny zaczynają się od 7 CHF od osoby. Wszystkie możliwości znajdziecie na stronie internetowej przewoźnika.
Do samochodu wrócić można schodkami lub korzystając z widokowej windy, która sama w sobie również atrakcją i wygodną alternatywą dla zmęczonych nóg. Ponieważ nie lubimy wracać tą samą drogą, wybraliśmy windę 😉.
Na tym kończymy naszą przygodę z wodospadem, ale jeśli macie więcej czasu, możecie jeszcze wybrać się na spacer sugerowaną ścieżką dydaktyczną przez most Rheinbrücke bei Laufen, mijając po drodze taras widokowy Rheinfallweg w kierunku Mühlerad Bistro dawnego młyna, który niegdyś napędzany był wodami wzburzonej rzeki lub zajrzeć do zamku Laufen na wystawę o imponującej historii tego miejsca. Jeśli macie więcej czasu, warto wybrać się do uroczej Szafuzy oddalonej o jedyne 4 km. Dotrzecie tam samochodem lub turystyczną ciuchcią. Taka przejażdżka może być frajdą nie tylko dla dzieciaków.
Zupełnie inny klimat odnajdziecie, wybierając się nad wodospad nocą. Pięknie oświetlony może być wspaniałą scenerią dla niejednej romantycznej randki. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni 😉.
Jeśli spodobał Wam się ten krótki wpis, zajrzyjcie również do innych postów z okolicy:
Bernina - podróż w szwajcarskim stylu
Jezioro Bodeńskie - niech żyje święty Mikołaj
Opera na Jeziorze Bodeńskim - jak zostałam dziewczyną Bonda
Lichtenstein - mały, ale wariat
Jezioro Bodeńskie - niech żyje święty Mikołaj
Opera na Jeziorze Bodeńskim - jak zostałam dziewczyną Bonda
Lichtenstein - mały, ale wariat
Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.
:)
OdpowiedzUsuń