NOWY DWÓR W GOSZYCACH - Rodzinne opowieści


Mam ostatnio wyjątkowe szczęście do odkrywania perełek w mojej okolicy. To wręcz nie do wiary, ale wystarczy wsiąść w samochód lub nawet autobus miejski, który odjeżdża niemal spod mojego bloku w Nowej Hucie, by pół godziny później znaleźć się w innym wymiarze. Pewnego pięknego dnia ląduję więc w Goszycach. W miejscu, gdzie szum liści koi nerwy, zapachy z kuchni gospodyni rozbudzają zmysły, a każdy detal opowiada niezwykłe historie sprzed lat.


Marta i Michał właściciele Nowego Dworu w Goszycach nie do końca chcą, aby ich dom kojarzono jedynie z historią, która miała tu miejsce, ale przyznam szczerze, że nie umiem i nie chcę od tego uciekać. Goszyce były bowiem świadkiem naprawdę niezwykłych wydarzeń, o których opowiem Wam z przyjemnością.

Pierwszy, tak zwany Stary Dwór w Goszycach, powstał tu w drugiej połowie XVII wieku i jest najstarszym drewnianym, prywatnym dworem Polsce! Miejscowe legendy głoszą, że udział w tym miał jeden z rycerzy Jana III Sobieskiego. Król zresztą osobiście miał zatrzymać się w Goszycach w 1683, po tym jak pogonił Turków pod Wiedniem. Dowodem tej historii mają być umieszczone na daszkach alkierzy, zachowane do dziś półksiężyce.

Może z tym Sobieskim to bujda na resorach. Prawdą jest natomiast, potwierdzony w annałach historycznych, przemarsz przez Goszyce wojsk Tadeusza Kościuszki. Naczelnik, we własnej osobie, dotknął goszyckiej ziemi 3 kwietnia 1794 roku na dzień przed bitwą pod Racławicami.

Stary Dwór był jednak świadkiem nie tylko wzniosłych, historycznych momentów, ale także prywatnych tragedii jakie działy się w jego czterech ścianach. Dość powiedzieć, że babka najsłynniejszej mieszkanki Goszyc, Zofii Zawiszanki, musiała uciekać stąd przed mężem sadystą, skazując się na wieczną tułaczkę pod zmienionym nazwiskiem, z dala od dzieci, za pociechę mając jedynie zakazaną miłość…


Słynna wnuczka nieszczęsnej Józefy (Marii) Zawiszyny (Wolskiej), Zosia Zawiszanka, zamieszka już nowym dworze. Około roku 1900, ojciec Zofii, Artur Zawisza kończy bowiem budować nowoczesny jak na owe czasy dom, zwany przez te wszystkie luksusy "pałacem". Mieszkańcy cieszyć się w nim będą wodociągami, łazienką, windą do kuchni i… szklanym dachem nad prywatnym atelier fotograficznym pana domu. To dzięki tej fotograficznej pasji, w rękach rodziny pozostało tak wiele zdjęć z tego okresu.

W nowym miejscu młoda Zofia, poetka, pisarka, ale przede wszystkim oddana sprawie polskiej działaczka polityczna, śnić będzie swoje sny o niepodległej Polsce, a drzwi jej domu zawsze otwarte będą dla wszystkich, którzy w ten sen razem z nią wierzą. To tu,  3 sierpnia 1914, zatrzyma się pierwszy ułański patrol zwiadowczy Beliny-Prażmowskiego, a dziesięć lat później miejsce odwiedzi sam Józef Piłsudski. Marszałek będzie również ojcem chrzestnym jej córki, Anny, późniejszej żony znanego, krakowskiego publicysty, wieloletniego redaktora naczelnego Tygodnika Powszechnego, uczestnika obrad okrągłego stołu, Jerzego Turowicza, który w innych nieco czasach, wolnej Polski również bronić musi piórem i honorem.

Czy wspominałam już, że obecny właściciel dworu, Michał, jest wnukiem pana Jerzego? Jego żona Marta też ma ciekawą historię rodzinną, ale nie mogę przecież zdradzić Wam wszystkiego. Zapytajcie ją jednak koniecznie o Perepelniki... 😊

Wisienką na torcie niech będzie ostatni historyczny "news", ten o Czesławie Miłoszu, który, jako przyjaciel rodziny, uciekając pod koniec wojny z okupowanej Warszawy,  w Goszycach znalazł schronienie i przestrzeń do pracy twórczej.



Nie ma się co dziwić, że po tych wszystkich opowieściach czuję się w Goszycach jakoś tak - wyjątkowo. Miejsce, choć gdzieniegdzie mocno nadszarpnięte zębem czasu, robi na mnie niezwykłe wrażenie. Salon pełen pięknych mebli, wszechobecne książki, pamiątkowe zdjęcia, obrazy, fortepian i stół w jadalni, gdzie już pierwszego dnia, niespodziewanie, jemy obiad z domownikami, jakbyśmy byli członkami rodziny, która po prostu przyjechała w odwiedziny…






Ten niezwykły niedzielny obiad sprawił, że nabrałam ochoty na więcej i postanowiłam spędzić parę dni we dworze. Zresztą każdy może, bo Nowy Dwór w Goszycach jest powszechnie dostępny przez aplikację Slowhop, o której już wielokrotnie Wam wspominałam.

Do dyspozycji gości są na razie trzy pokoje: Pokój Dworskie Klimaty i Pokój wygodny pomieszczą bez trudu czteroosobowe rodzinki. Pokój Przytulny, mój ulubiony ze względu na jasne kolory i dużą ilość światła, jest idealny dla jednej osoby lub pary. Wszystkie pokoje mają osobne łazienki i cudny widok na ogród.

Obiekt może ugościć aktualnie w sumie dziesięć osób, ale gospodarze od lat, "własnymi ręcami" remontują piętro dworu, aby docelowo udostępnić dwa dodatkowe pokoje.

Dwór w Goszycach to również świetne miejsce na kameralną rodzinną uroczystość. We dworze odbywają się także, cyklicznie, różnego rodzaju wydarzenia kulturalne. W listopadzie i grudniu dom rozbrzmiewa pieśniami patriotycznymi i kolędami. Gospodarze mają jednak apetyt na więcej, a w planach na najbliższy czas, jest otwarcie "Goszyckiego salonu artystycznego". Już nie mogę się doczekać klimatycznych wieczorów przy winie i muzyce. Jeśli lubicie takie rzeczy, koniecznie śledźcie stronę internetową dworu.




Nazajutrz Marta zarządza śniadanie na dziewiątą i choć jestem śpiochem, to rano w kuchni stawiam się punktualnie. Trzeba wiedzieć, że posiłki je się tu wspólnie z mieszkańcami i pozostałymi gośćmi. Oczywiście jeśli nie macie na to ochoty, wystarczy powiedzieć, ale zapewniam Was, że wiele stracicie. To właśnie przy stole macie szansę poczuć klimat i ciepłą atmosferę tego miejsca, usłyszeć rodzinne opowieści. Może się zdarzyć, że śniadanie potrwa do obiadu, który, nie wiedzieć kiedy, przygotujecie razem z gospodynią. Nie brońcie się również jeśli zaprosi Was na objazd po sąsiadach. Lokalne produkty na stole, nie są tu żadną eko modą, a wygodnym i tanim sposobem na zakupy. Ziemniaki od pani Marty i polskie wino od pani Marioli z Winnicy Zalipie wróciły również ze mną do domu.




Dwór w Goszycach to takie miejsce, gdzie w ogóle nie ma się ochoty wychodzić na zewnątrz. No chyba, że na taras gdzie serwowana jest kawusia z widokiem na ogród. Ewentualnie można wskoczyć z książką na hamak. Z trudem, ale jednak mobilizuję się, żeby zwiedzić okolicę. Do dworu przynależy bowiem dwadzieścia parę hektarów ziemi, w tym łąki, pola, las, sad, staw, a nawet niewielki wąwóz. Niespieszny spacer po dworskich przyległościach zajmuje mi dwie godziny, ale można oczywiście szwendać się dłużej. Wytrwali mogą dojść nawet piechotą do winnicy Zalipie, o której wspominałam wcześniej.  





No i prawie zapomniałabym, że z atrakcji macie jeszcze pobliski Kraków. No dobrze żartuję, ale tylko dlatego, że to moje ukochane miasto, w którym mieszkam i którego chyba zachwalać nikomu nie muszę. Wspomnę Wam jednak o innych miejscach, które warto odwiedzić w pobliżu.

Miłośnikom klimatów prowansalskich polecam przyjazd na początku lata. To wtedy w niedalekim Ostrowie rozkwita feerią barw przepiękny Ogród pełen lawendy. Od października w pobliskiej Farmie JEdynie w Wawrzeńczycach nadchodzi czas na dyniowe szaleństwo. Wszelkiej maści "jesieniary" mają tutaj raj: kilkadziesiąt rodzajów dyń do kupienia i sfotografowania, labirynt z kukurydzy i inne atrakcje. Jestem pewna, że Wasze dzieci i instagram będą mi wdzięczne za obie te polecajki 😉.



Osobom lubiącym łączyć naturę z kulturą polecam zamek w Niepołomicach i Puszczę Niepołomicką. Idealne miejsce na kilkugodzinny spacer lub przejażdżkę rowerem. Warto jednak wybrać się tam w tygodniu lub wcześnie rano, bo to również jedno z ulubionych miejsc mieszkańców tej części Krakowa i parking przy puszczy szybko się zapełnia.

W okolicach Goszyc znajdziecie również sporo kameralnych stadnin i ośrodków jeździeckich, więc może to dobry pretekst, żeby zacząć swoją przygodę z końmi. Najbardziej znany klub jeździecki Szary, to opcja ekskluzywna, ale są również mniejsze stadniny takie jak Zordina, Pegaz, Botoja czy Kochul. W tym ostatnim podziwiać można konie huculskie.

Jeśli macie więcej czasu, zaplanujcie trasę Szlakiem Orlich Gniazd. 25 kilometrów od Goszyc znajduje się pierwsze orle gniazdo - zamek w Korzkwi. Stąd już dosłownie rzut beretem do Ojcowa i Pieskowej Skały.

Mogłabym tak wymieniać bez końca, ale wtedy musielibyście przyjechać do Goszyc na co najmniej miesiąc. Co może, z drugiej strony, nie jest wcale takim złym pomysłem.  😉.



Dopijam ostatni łyk kawy, siedząc na schodach tarasu dworu w Goszycach. Wpatruję się w magnetyczną zieleń ogrodu i naprawdę nie mam ochoty wracać do mojego mieszkania w nowohuckim blokowisku. Uświadamiam sobie, że dokładnie 24 minuty ode mnie, ludzie żyją innym życiem. Marta, Michał, ich dzieci to wspaniała rodzina. Móc ich poznać, było dla mnie zaszczytem i wspaniałą inspiracją.  
Z dworu nie wyjeżdżam jednak smutna. Pociesza mnie fakt, że wrócę tu na pewno jeszcze nie raz. Tym bardziej, że zapomniałam ulubionego kapelusza i paru innych drobiazgów. To chyba najlepszy znak 😊.


Nietrudno się domyśleć, że jestem zachwycona tym miejscem i zachęcam Was bardzo serdecznie do krótszych i dłuższych pobytów we dworze. Mając jednak świadomość, że nie ma miejsc idealnych, muszę wspomnieć o kilku sprawach:
  1. Dwór jest ciągle w remoncie, bo właściciele własnym sumptem od lat adaptują piętro. Jestem pełna podziwu, bo prawie tego nie widać. Dom nie jest jednak "wymuskany". Wprawne oko zauważy mnóstwo drobiazgów i niedociągnięć, które pedantom i estetom mogą przeszkadzać.
  2. Nagromadzenie różnych, nie zawsze pasujących do siebie rzeczy, jest również związane z charakterem pani domu, która po prostu kocha "przydasie" no i z dzieciakami, które, chcąc nie chcąc, robią bałagan nie tylko wokół siebie.
  3. "Rodzinne podejście do gości" to coś, co jest atutem tego domu, ale dla niektórych może być krępujące. Nie każdy to lubi. Warto wtedy być asertywnym i po prostu poprosić o posiłek do pokoju.
  4. Słaby internet to zmora wielu takich miejsc. Połączenie kablowe, rozwiązuje jednak problem. Tym bardziej, że w mojej ocenie, spokój jaki panuje we dworze, sprzyja pracy, szczególnie tej twórczej. Oczywiście jak już się nagadacie z właścicielami 😉.

Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy tekst. Nabrałam ochoty na szybki wypad z Krakowa, gdzie często bywam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale. Bardzo się cieszę i goraco polecam Goszyce. Jesienią jest tam naprawdę pięknie 😊

      Usuń
  2. Jedno spr za Pani tekst. Magdalena Smoczyńska,matka Michala.ostowanie: moj pradziadek Artur Zawisza odziedziczył majątek dopiero w 1897 po śmierci swego okropnego ojca, Antoniego. Poniewaz nie chciał za żadne skarby zamieszkac w istniejacym (starym) dworze wybudował pałac. Budowę skonczył ok. 1900 r., a w roku nastepnym umarł. Jego córka Zosia, wychowana od urodzenia w małym drewnianym dworku w pobliskich Szpitarach, na początku nie znosiła "pałacu". Ale z czasem bardzo ten nowy dom pokochała. Matka Michała Magdalena Smoczynska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Magdaleno, Pani komentarz jest dla mnie zaszczytem😊. Oczywiście poprawiłam tekst, choć o zawiłościach arcyciekawych losów Państwa rodziny polecam wszystkim posłuchać osobiście we dworze 😍. Agnieszka

      Usuń
  3. Bardzo interesujące miejsce z ciekawa historia, i tak blisko mojego Krakowa, którego jestem mieszkanka od urodzenia, niestety nie zapuszczam się do Nowej Huty ani za nią. Wyjątek Ogród pełen lawendy, który odwiedziłam trzy razy w rożnym towarzystwie, jest to dla mnie wspaniały plan fotograficzny.
    Teraz czas na zaplanowanie odwiedzin w Nowym Dworze Goszyce i posłuchać opowieści gospodarzy.
    Przy okazji dziękuję za możliwość czytania Pani bloga i czerpania informacji o zwiedzaniu okolicy oraz degustowania rożnej kuchni w krakowskich restauracja.
    Pozdrawiam serdecznie 🌺

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja dziękuję za przemiły komentarz 😍. Nasz Kraków jest cudowny, ale jak widać okolice też potrafią zaskoczyć. W Goszycach jest zresztą krakowsko jak nigdzie indziej, zapewniam 😊.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwuj Instagram!