WIDNOKRĄG - Sky is the limit

Hotel Widnokrąg w Sandomierzu a w tle Brama Opatowska

Przeciętny turysta spędza w Sandomierzu kilka godzin, skupiając się na najważniejszych atrakcjach. I faktycznie przyznać muszę, że miasteczko jest na tyle małe, że jeden dzień wystarcza na "zaliczenie" najważniejszych punktów programu. Mimo to osobiście zachęcam Was gorąco do zatrzymania się tu na dłużej i delektowania uroczą atmosferą tego miejsca.

Nie ma według mnie lepszej opcji na nocleg w Sandomierzu jak przyklejone niemalże do Bramy Opatowskiej pokoje gościnne pensjonatu Widnokrąg. To już właściwie pensjonat instytucja gdzie, oprócz pięknie urządzonych wnętrz, znajdziecie świetną restaurację, mini galerię sztuki, a nawet prywatną bibliotekę, w której rządzi miejscowa, a jednocześnie wielka literatura, która, tak jak i cały Widnokrąg, jest dla mnie wielkim odkryciem. Ale o tym później...

To miejsce spodoba się na pewno wszystkim, którzy lubią niespieszne, ale dogłębne odkrywanie tego, co dookoła, miłośnikom przedłużonych poranków przy pachnącej kawie, romantykom, którym nie żal czasu na powolny spacer złoconymi zachodzącym słońcem uliczkami miasta i wszystkim innym, bez wyjątku, wrażliwcom, którym w duszy grają piękne słowa, rzeczy i obrazy. Gdybyście jednak mieli wątpliwość, czy Sandomierz zasługuje na dłuższe odwiedziny, tu znajdziecie moje podpowiedzi, co warto zobaczyć w Sandomierzu.
Do odwiedzin Widnokręgu szykowałam się dwa lata. Pierwsze podejście było pomysłem na "huczne" obchody baaardzo okrągłych urodzin Działu Technicznego. Miałam szczęście, bo udało mi się wtedy zarezerwować wszystkie cztery pokoje gościnne. W sam raz dla naszej paczki przyjaciół. Niestety pandemia pokrzyżowała nam plany i dopiero w tym roku dotarliśmy, by tym razem we dwójkę cieszyć się urokami tego miejsca.

Nie muszę chyba dodawać, że pensjonat znajduje się w samym centrum, co sprawia, że atrakcje Sandomierza macie na wyciągnięcie ręki. Budynek wprost przylega do średniowiecznej Bramy Opatowskiej jedynej ocalałej z czterech bram, które niegdyś prowadziły do Sandomierza. To tu warto zacząć zwiedzanie miasta, tym bardziej że z jej szczytu rozciąga się przepiękna panorama na całą okolicę.
Pieczołowicie odnowiona kamienica pensjonatu Widnokrąg wygląda z zewnątrz na bardziej "pojemną", a w sumie mieści w sobie jedynie cztery butikowe pokoje gościnne. Jeden duży, gdzie pomieści się nawet pięcioosobowa rodzinka, dwa mniejsze, bardziej kameralne i jeden nieco większy. Pokoje podwójne mają dodatkowo niewielki taras, na którym można zjeść śniadanie lub wypić drinka.

Nasz pokój "z palmami" jest chyba najładniejszy. Elegancka zieleń, złote dodatki, wygodne fotele i olbrzymia wanna w łazience sprawiają, że czujemy się tu bardzo komfortowo. Następnym razem również poprosimy o ten właśnie pokój.

W związku z niewielką ilością miejsc, nocleg w Widnokręgu warto zarezerwować odpowiednio wcześniej. Dobra wiadomość jest jednak taka, że właściciele remontują budynek obok i wygląda na to, że za parę lat będzie to naprawdę imponujący kompleks. Na wolny pokój w weekend nie trzeba będzie polować pół roku wcześniej.




Nawet nie nocując w Widnokręgu, możecie korzystać do woli z uroku tego miejsca. W pensjonacie mieści się bowiem chyba najlepsza restauracja w Sandomierzu. Piękne wnętrza, stare meble, regały pełne książek to wszystko tworzy niepowtarzalny klimat. Aż człowiek chce się zapaść w miękki fotel i trwać w jakimś takim estetycznym błogostanie. W upalne dni dostępny jest jeszcze przyjemny, otoczony zielenią ogródek, ale ja osobiście zdecydowanie lepiej czuję się w chłodnym wnętrzu.



Dzień można zacząć tu od wspaniałego śniadania. My, jako goście pensjonatu, mieliśmy tę przyjemność w cenie. A muszę Wam powiedzieć, że to jedno z lepszych śniadań jakie ostatnio jadłam w ramach oferty hotelowej. Oczywiście nie muszę nawet wspominać, że wszystko było świeże, lokalne i bardzo dobrej jakości. Chleby, pasztety, kiełbasy i wegańskie pasty własnej roboty, rzecz jasna. Pycha po prostu.

Śniadanie składa się zresztą z dwóch części. Na stole ląduje najpierw taca z kolorowymi przekąskami, a następnie wybieramy danie z karty. W czasie naszego pobytu mieliśmy przyjemność spróbować kilku śniadaniowych pozycji. Wszystkie, bez wyjątku, były przepyszne, a porcje ogromne. Jeśli więc szukalibyście kiedyś miejsca na wyjątkowe śniadanie w Sandomierzu, znacie adres.



Restauracja Widnokrąg to również świetna opcja na lunch czy elegancką kolację. Można tu również zorganizować niewielkie rodzinne przyjęcie. W karcie każdy znajdzie coś dla siebie. Podstawą są dania na bazie lokalnych składników podkręcone ziołami z własnego ogrodu. Z menu dowiadujemy się również, że Widnokrąg współpracuje z lokalnymi dostawcami. Zjecie tu między innymi Sery Lisickie od Pawła Lisa i ryby z gospodarstwa Pustelnia z pobliskiej Woli Rudzkiej. Nad całością czuwa szef kuchni Przemysław Kaproń, który udowadnia, że kuchnia polska to niekoniecznie tylko, rządzący na sandomierskim rynku, kotlet schabowy z frytkami.

Na szczególną uwagę zasługuje bogata karta win w tym ogromny wybór polskich win z sandomierskich winnic. Trzeba wiedzieć, że to jeden z ciekawszych i prężnie rozwijających się regionów winiarskich w naszym kraju, a wino produkowano tu już w XII wieku! Zdziwieni? To polecam przy okazji zajrzeć na tutejszy Sandomierski Szlak Winiarski. Osobiście odwiedziliśmy największą i najbardziej znaną Winnicę Płochockich, a nasze serce skradła przepięknie położona Winnica z Gór Pieprzowych. Podczas jednej z kolacji w Widnokręgu piliśmy także, między innymi, naprawdę niezłe Pinot noir z Winnicy Król.

Miłośnicy mocniejszych trunków mogą do woli wybierać w znakomitych nalewkach staropolskich od Karola Majewskiego. Rodzinna firma z Łomianek w Puszczy Kampinoskiej rządzi na stołach najlepszych restauracji w Polsce. Robi również karierę w dyplomacji na prezydenckich salonach w Warszawie. Jak widać, w sandomierskim Widnokręgu, małomiasteczkowe kompleksy dawno utopiono w Wiśle albo w nalewce 😉.



Powodem tego, że czuję się w Widnokręgu tak dobrze, nie są jednak tylko piękne wnętrza i przepyszna kuchnia. Jest w tym miejscu coś więcej, co dotyka wrażliwych strun mojej duszy. Mam wrażenie, że tutaj dosłownie oddycha się sztuką, nasiąka nią niepostrzeżenie jak letnim kapuśniaczkiem. To uczucie nienachalne, bo nie ma tu przecież żadnych spektakularnych obrazów czy monumentalnych posągów jak w muzeum.

Jest tylko mini galeria sztuki, gdzie swoje prace wystawiają lokalni artyści. Są ustawione w holu szachy nawiązujące do niezwykłego odkrycia archeologicznego, które prowadzi nas wprost na sandomierski zamek, gdzie w jednej z gablot dumnie prężą się maleńkie średniowieczne bierki. I są książki…



Książki są tutaj wszędzie, zaczynając od olbrzymiej biblioteki w głównej jadalni, po pojedyncze egzemplarze na stoliku nocnym w naszym pokoju. To książki różnej treści. Są lokalne przewodniki, światowa literatura piękna, intymnie listy noblistów i jest ta jedna, najważniejsza, która nadaje ton i jest osią przewodnią tego miejsca - to "Widnokrąg" Wiesława Myśliwskiego.

Nazwisko nie jest obce, bo Myśliwski to przecież laureat nagrody Nike i to podwójny za "Traktat o łuskaniu fasoli" i "Widnokrąg " właśnie, która w 1997 była pierwszą nagrodzoną powieścią w historii tej nagrody i otwarła listę znakomitych laureatów, do których należą: Miłosz, Tokarczuk, Barańczak, Różewicz i inni. Wielki literacki świat, który zaczął się tu w Dwikozach pod Sandomierzem.

W całym pensjonacie znajdziecie liczne cytaty z powieści, ale przede wszystkim ducha i przeświadczenie, że w tym miejscu nie ma rzeczy niemożliwych, że małe miasto nie ogranicza, a przeciwnie daje stabilny grunt, w który wrośnięci mamy siłę sięgać po więcej, aż po horyzont naszej wyobraźni.

Do domu wracamy oczywiście z własnym egzemplarzem "Widnokręgu". W samochodzie włączamy audiobook z "Uchem igielnym". Jak widać, dla nas ta podróż wcale się nie kończy, a tak naprawdę, dopiero się zaczyna…
Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.

Komentarze

Obserwuj Instagram!