Nie pierwszy już raz z pokorą wracam na stare śmieci, by odkryć na nowo cuda, które mam pod nosem. Bo czyż może być w Krakowie bardziej oklepany temat niż Las Wolski? Czy ścieżki tysiąc razy wydeptane mogą kryć jeszcze jakieś tajemnice? Okazuje się, że mogą, a ja z otwartą buzią patrzę na miejsca, w których nigdy wcześniej nie byłam i na takie, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszałam. Z przyjemnością na nowo dotykam również rzeczy znanych, które przez ostatnie lata, nie czekając na mnie, bardzo się zmieniły. Zapraszam Was na spacer po zielonym sercu Krakowa. Razem odwiedzimy 10 miejsc bliskich memu sercu. Liczę na to, że i Wy się w nich zakochacie (niektórzy może na nowo 😉)
10. Kopiec Kościuszki
Naszą listę atrakcji zaczynamy od klasyki. Pod sam kopiec dotrzecie samochodem lub autobusem linii 100 lub 101 (łatwo zapamiętać 😉), ale ja zdecydowanie polecam spacer aleją Waszyngtona. To jedna z ulubionych, niedzielnych tras spacerowych Krakowian. Zaraz na początku, jeszcze przy ul. Świętej Bronisławy, po prawej stronie perełka - kościół Najświętszego Salwatora, jedna z najstarszych świątyń w naszym mieście. Jeśli macie ochotę zajrzeć do środka, wybierzcie się na mszę w niedzielę o 11.15.Początek trasy usiany jest również wspaniałymi kamienicami. Najpiękniejsze znajdziecie po lewej stronie przy ulicy Gontyna.
Aleją kasztanową docieramy na szczyt. Wejście na kopiec jest płatne, ale w cenie macie Muzeum Kościuszkowskie, ogrody i najpiękniejszy widok na Kraków.
Historii tego miejsca i ogólnopolskiej akcji sypania kopca przez Polaków po śmierci Naczelnika chyba nikomu nie muszę przypominać. Bardziej spektakularna mogła być już tylko odbudowa Warszawy. Efekt? Ponad 34 metry ziemi, ręczna robota, majstersztyk!
Dodam jeszcze tylko, że baza gastronomiczna na kopcu jakby nieco z poprzedniej epoki, ale dla zrównoważenia deficytu kalorycznego warto skusić się chociażby na lody 😊.
Dalej już wspinamy się pod górę w kierunku ZOO i kopca Józefa Piłsudskiego. Robi się poważnie, bo ten najwyższy z pięciu krakowskich kopców, to szczególny symbol dla mieszkańców miasta. Mogiła mogił usypana zostala między innymi z ziemi wszystkich pól bitewnych I Wojny Światowej, w których udział brali Polacy. Po 1945 roku u jego stóp dosypano ziemię z kolejnych miejsc. Nie ma chyba dnia, żeby na szczycie nie nucono pieśni "My, pierwsza brygada"...
Podniosły nastrój miejsca mącą nieco radosne okrzyki dzieci z pobliskiej polany na Sowińcu. Ale to chyba dobrze. Życie przecież musi toczyć się dalej, a pamięć bohaterów i tak zostaje w sercu.
Aleją kasztanową docieramy na szczyt. Wejście na kopiec jest płatne, ale w cenie macie Muzeum Kościuszkowskie, ogrody i najpiękniejszy widok na Kraków.
Historii tego miejsca i ogólnopolskiej akcji sypania kopca przez Polaków po śmierci Naczelnika chyba nikomu nie muszę przypominać. Bardziej spektakularna mogła być już tylko odbudowa Warszawy. Efekt? Ponad 34 metry ziemi, ręczna robota, majstersztyk!
Dodam jeszcze tylko, że baza gastronomiczna na kopcu jakby nieco z poprzedniej epoki, ale dla zrównoważenia deficytu kalorycznego warto skusić się chociażby na lody 😊.
9. Kopiec Piłsudskiego
Trasa między kopcami to osobna kategoria, która ma w moim sercu miejsce honorowe. Po drodze mijamy między innymi: polową scenę teatru Bagatela, ukrytą w konarach głogu "stołówkę" dla ptaków, muzyczną polanę gdzie w mini muszlach koncertowych posłuchać można szumu drzew i ptasich treli. Szczególnie malowniczy jest odcinek w okolicach Sikornika z widokiem na dolinę Wisły, a przy dobrej widoczności na Tatry i Babią Górę. Zejdźcie nieco w dół na lewo. Tam na równoległej ścieżce widokowej znajdziecie ukrytą w zieleni ławeczkę "żołny i kruka". To jedno z najbardziej romantycznych miejsc w okolicy. Aha, z wrażenia nie zapomnijcie wpisać się do pamiątkowego zeszytu ukrytego pod ptasią ławeczką 😉.Dalej już wspinamy się pod górę w kierunku ZOO i kopca Józefa Piłsudskiego. Robi się poważnie, bo ten najwyższy z pięciu krakowskich kopców, to szczególny symbol dla mieszkańców miasta. Mogiła mogił usypana zostala między innymi z ziemi wszystkich pól bitewnych I Wojny Światowej, w których udział brali Polacy. Po 1945 roku u jego stóp dosypano ziemię z kolejnych miejsc. Nie ma chyba dnia, żeby na szczycie nie nucono pieśni "My, pierwsza brygada"...
Podniosły nastrój miejsca mącą nieco radosne okrzyki dzieci z pobliskiej polany na Sowińcu. Ale to chyba dobrze. Życie przecież musi toczyć się dalej, a pamięć bohaterów i tak zostaje w sercu.
8. Krakowskie ZOO
Moim prywatnym bohaterem okazał się jednak Dział Techniczny, który do ZOO wprowadził nas bocznym wejściem. Okazało się, że jako ginący gatunek ma darmowy wstęp do ogrodu 🙉. A tak poważnie honorowy wstęp do ZOO wypracował przed laty jeden szacowny członek jego rodziny i dlatego dzisiaj, możemy korzystać z tego przywileju.Krakowskie ZOO o powierzchni 17 ha otwarte w 1929 roku nie jest może najbardziej imponującym ogrodem zoologicznym w Polsce. Nie jest ani tak ogromne jak to Gdańsku (125 ha), ani tak wiekowe jak to we Wrocławiu (rok założenia: 1863). Za to pięknie wkomponowane w otaczający go Las Wolski jest na pewno jednym z najbardziej malowniczych.
Obowiązkowym punktem programu są oczywiście dzikie zwierzęta: lwy, słonie, małpy, żyrafy... i moje ulubione flamingi na wyciągnięcie ręki. My tym razem kierujemy się jednak do egzotarium, gdzie zamiast węży w akwarium, podziwiamy ścianę po przeciwnej stronie wyłożoną piropikturą pary krakowskich artystów Heleny i Romana Husarskich. To nasze osobiste odkrycie, o którym opowiemy więcej nieco dalej 😊.
Tuż obok ZOO jeszcze jedno fajne miejsce - Centrum Edukacji Ekologicznej "Symbioza". My wpadliśmy tu na kawę, ale to super atrakcja szczególnie dla rodzin z dziećmi. Więcej poczytacie o tym 🔍tutaj.
7. Klasztor Kamedułów
Historia głosi, że Mikołaj Wolski, po którym las "odziedziczył" swoją nazwę i który sprowadził Kamedułów do Krakowa, podstępem wyłudził od Sebastiana Lubomirskiego ziemie pod budowę eremu. Czyn można by uznać za naganny gdyby nie fakt, że w spisku niemałą rolę odegrała żona właściciela, Anna Lubomirska. Po suto zakrapianej kolacji zakończonej sukcesem negocjacyjnym wdzięczny Wolski, w zamian za bielańskie wzgórza, oddał Lubomirskiemu całą srebrną zastawę, na której jedli. Ponoć od tej srebrnej zastawy pochodzi nazwa Srebrna Góra, na której znajduje się klasztor, a od bieli habitów nazwa Bielany.Klasztor, którego budowę rozpoczęto w 1604 roku, jest jednym z dwóch obiektów tej reguły funkcjonujących w Polsce i jednym z dziewięciu na całym świecie. Kameduła to ginący gatunek, biorąc pod uwagę, że w krakowskim klasztorze mieszka obecnie dziewięciu pustelników, a na świecie jest ich nie więcej niż sześćdziesiąt! Surowa reguła zakonu polegająca na modlitwie, pracy w niemal całkowitej ciszy i ascezie jak widać nie kusi zbyt wielu. Jeszcze mniej pobudka o 3.30.
Kontrowersje budzi też fakt, że kobiety mogą odwiedzić klasztor tylko 12 razy do roku. Dziewczyny nie zniechęcajcie się jednak. Trzeba wiedzieć, że to nie są jakieś szczególne restrykcje, a przeciwnie przywilej bielańskiego eremu, do którego białogłowy wstęp mają, dzięki testamentowi założyciela Mikołaja Wolskiego potwierdzonemu bullą papieską. Dni otwarte dla kobiet i aktualne godziny mszy warto sprawdzać na stronie klasztoru 🔍tutaj. Jak widać braciszkowie nie są całkowicie odcięci od świata, skoro można ich znaleźć w internetach 😉.
6. Winnica Srebrna Góra
Wygląda na to, że na biznesach też nieźle się znają, skoro dali się namówić prywatnym inwestorom na wynajem ziemi pod uprawę winorośli. (Dzięki temu klasztor ma na pewno niezłe profity i stałą dostawę wina mszalnego 😉). I tak w 2012 roku na Bielanach powstała nie tylko jedna z największych winnic w Polsce (zaraz po winnicy Turnau), ale również jedna z najpiękniejszych. W czasie naszego zwiedzania nie mieliśmy szczęścia do pogody, ale w słoneczne dni musi tu być obłędny widok na Tatry.Zwiedzanie winnicy trwa około dwóch godzin. Zaczynamy od spaceru wśród winorośli i przywitania się ze świętym Marcinem. Posąg zaprojektował znany w Krakowie, a pochodzący z Częstochowy, rzeźbiarz Jerzy Kędziora. Jego balansujące rzeźby podziwiać możemy między innymi na kładce ojca Bernatka. W winnicy masywna postać patrona winiarzy czuwa nad pomyślnością zbiorów.
Może dlatego polskie wino ma się coraz lepiej, o czym przekonujemy się degustując tutejsze trunki w przytulnym, ukrytym wśród zieleni, pawilonie degustacyjnym. W cenie zwiedzania mamy przyjemność skosztować trzech win białych i dwóch czerwonych. I choć winiarstwo w Polsce to wciąż raczkująca dziedzina, doceniam pracę i pasję tych, którzy się temu poświęcili i powoli daję się przekonać. Wam również z całego serca polecam to niecodzienne doświadczenie. Aktualne daty zwiedzania i cennik znajdziecie 🔍tutaj.
5. Wąwóz Panieńskich skał
To według mnie jeden z najpiękniejszych zakątków Lasu Wolskiego. Malowniczy wąwóz jest świetną alternatywą dla trasy w kierunku ZOO i kopca Piłsudskiego. Żółty szlak poprowadzi Was od ulicy Kasztanowej (początek trasy przy kościele pw. Matki Bożej Królowej Polski na Woli Justowskiej) tzw. chodnikiem Grabowskiego aż do charakterystycznych formacji skalnych zwanych właśnie "Panieńskimi skałami".Nazwa pochodzi od panien zwierzynieckich, czyli sióstr Norbertanek z klasztoru przy Salwatorze, które uciekając przed Tatarami, ukryły się w Lesie Wolskim, a przed pohańbieniem ochronić miały je skały, które w ostatniej chwili zamknęły się za nimi. Starsi mieszkańcy w okolicy wierzą, że za skałami jest komnata i stół przy którym wciąż zasiadają ocalałe zakonnice. Jedni słyszą ich modlitwy, inni znają tajemne miejsce, gdzie przez szczelinę w skale można je zobaczyć.
Legendę upamiętniała do niedawna, stojąca pod skałkami kapliczka z figurką Matki Boskiej. Niestety podczas naszej ostatniej wizyty kapliczki nie było. Ponoć zdewastowali ja jacyś wandale. I to już wcale nie jest legenda.
Nieopodal Panieńskich skał znajdziecie również Kawalerskie skały. Nazwane tak, aby pannom nie było smutno. I takie równouprawnienie to ja szanuję 😊.
4. Willa Decjusza i galeria rzeźb Bronisława Chromego
W pierwszej połowie XVI wieku Justus Ludwik Decjusz, pochodzący z Alzacji krakowski dyplomata, historyk, ekonomista i sekretarz króla Zygmunta Starego, ale również przyjaciel Erazma z Rotterdamu i Marcina Lutra, postanawia wybudować we wsi pod Krakowem (zwanej od jego imienia Wolą Justowską) rezydencję jakiej jeszcze w Polsce nie było.Otoczona ogromnym parkiem willa wzorowana była na włoskich posiadłościach z okolic Florencji i Rzymu. I mimo, że od 1535 roku przeszła kilka znaczących modernizacji za czasów mieszkających w niej zacnych rodów Lubomirskich, Sanguszków i Czartoryskich, to wciąż perełka architektury renesansowej, która cieszy oczy Krakowian i nie tylko.
Willa Decjusza to idealne miejsce na kameralny ślub czy imprezę firmową. To również centrum kulturalne. Warto więc śledzić stronę internetową, aby załapać się na ciekawy koncert, wystawę czy prelekcję. Willa udostępniona jest również do zwiedzania, więc będąc w okolicy warto poświęcić chwilę, by zajrzeć do środka. Szczegóły znajdziecie tutaj.
Park Decjusza jest atrakcją samą w sobie, a szczególnym miejscem jest parkowa galeria rzeźb Bronisława Chromego, autora między innymi najsłynniejszej krakowskiej rzeźby Smoka Wawelskiego. Zapewniam Was, że kawa w otoczeniu natury i sztuki smakuje naprawdę wyjątkowo. A jeśli nabierzecie ochoty na więcej, to można wybrać się na spacer po Krakowie śladami rzeźb Bronislawa Chromego - link zostawiam 🔍tutaj.
3. Projekt Strzelnica
O tym miejscu od lat wspominała mi mama, która szwendała się w tych okolicach za młodu. Teren niszczejącej strzelnicy garnizonowej, pamiętającej czasy legionistów Józefa Piłsudskiego został przepięknie zrewitalizowany i oddany do użytku w 2018 roku.Główną atrakcją jest fantastycznie urządzona restauracja, w której serwowana jest całkiem niezła kuchnia polska. Ale Projekt Strzelnica to coś więcej. To miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Teren wokół, z licznymi ławeczkami i "punktami strzelniczymi" pozwala na relaks i rodzinną zabawę. Dla aktywnych zainstalowano stoliki z planszami do gry w szachy czy bulodrom, do prowansalskiej gry w bule (Pétanque). Miłośnicy sztuki mogą także odwiedzić wystawę portretu w tutejszym oddziale krakowskiego Muzeum Fotografii.
Łatwy dojazd i parking na miejscu będzie zachętą dla zmotoryzowanych, choć lista win w restauracyjnej karcie sugeruje, żeby wybrać raczej transport publiczny i po prostu dobrze się bawić.
2. Przegorzały
Nie ma chyba Krakusa, który by choć raz nie pił kawy na tarasie zamku w Przegorzałach. Obiekt wybudowany przez Niemców w czasie II Wojny Światowej z przeznaczeniem na letnią rezydencję / sanatorium dla nazistów robi takie samo wrażenie jak widok z jego tarasu. W zamku obecnie trwa remont. Wyglada na to, że lubiana, choć trącąca nieco myszką, restauracja "U Ziyada" to już przeszłość, a w budynku powstanie designerski, pięciogwiazdkowy hotel. Póki co, na tarasach widokowych działa tymczasowa kawiarnia.Nową restaurację otwarto w znajdującej się tuż obok "Baszcie", dawnej rezydencji słynnego krakowskiego architekta Adolfa Szyszko-Bohusza. Ten budynek z lat trzydziestych, wzorowany na rotundzie wawelskiej, był do niedawna niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Dziś warto zajrzeć do środka, by z kieliszkiem wina w ręce podziwiać przecudną panoramę Wisły i klasztoru Kamedułów.
W głębi lasu modernistyczny budynek dawnego Kolegium Polonijnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mieści w sobie obecnie całkiem przyjemny hotelik.
Przegorzały to kolejny romantyczny zakątek Krakowa. Iluż to kawalerów wytarło tu spodnie na kolanach, prosząc o rękę wybranki. Ileż łez szczęścia wylano. Nie dziwią więc nikogo "całuśne znaki" na drzewach. A niech tam, nam też się udziela: cmok, cmok i ruszamy, by poznać zwycięzcę 😉.
1. Ekosamotnia
Na podium moje osobiste odkrycie roku, czyli pensjonat Ekosamotnia. Mieszkam w Krakowie od dziecka. Las Wolski, tak mi się przynajmniej wydawało, mam zbiegany wzdłuż i wszerz, a o tym miejscu nigdy wcześniej nie słyszałam. A to perełka, która łączy w sobie to, co lubię najbardziej: naturę, sztukę i literaturę. I to tę z najwyższej półki, bo w tutejszym domku ogrodnika swoją pierwszą powieść "Szpital przemienienia" napisał sam Stanisław Lem. Oprócz uroczego domku, który można wynająć, goście samotni mogą cieszyć się urokami olbrzymiego ogrodu, w którym ukryte są mozaikowe rzeźby wykonane w technice piropiktury wynalezionej i opatentowanej przez dawnych właścicieli posiadłości pary krakowskich artystów Romana i Heleny Husarskich. Do tego ekologiczne jedzenie, prywatny las kasztanów jadalnych i furtka do lasu.Więcej o naszej wizycie wtym niezwykłym miejscu poczytać możecie 🔍tutaj. Zachęcam do odkrywania Ekosamotni i pozostałych uroków Lasu Wolskiego. Tych, o których wspomniałam i tych, które zapewne pominęłam. Jak widać ciągle można znaleźć tu coś nowego. Nie mylą się bowiem Ci, którzy twierdzą, że pod latarnią najciemniej 😊.
Komentarze
Prześlij komentarz