Nigdy nie byłam szczególną fanką Londynu. To olbrzymie, kosmopolityczne miasto od lat przyciąga mnie i odpycha, bo w przedziwny sposób łączy ze sobą syf i magię. Odwiedzając stolicę Wielkiej Brytanii już po raz trzeci, wciąż nie miałam pomysłu jak ugryźć ten wielki, apetycznie wyglądający tort, żeby nie dostać skrętu kiszek od nadmiaru sprzecznych wrażeń. Postanowiłam jednak, że nie będę rzucać się z motyką na słońce, a raczej delikatnie wsadzę palec w kilka miłych miejsc, by eksplorować je z przyjemnością, a może nawet odrobiną szaleństwa.
Zdaję sobie jednak sprawę, że będąc w Londynie pierwszy raz, ma się ochotę zobaczyć wszystkie najważniejsze zabytki tego miasta. Spokojnie, nie ma w tym nic złego, wszyscy przez ten etap przechodziliśmy. Jest to zresztą proces bezbolesny, przyjemny nawet, który nie zajmie nam więcej niż godzinę.
Najlepiej obrać kurs na stację metra Westminster, bo najważniejsze symbole miasta skumulowane są właśnie tam. Tuż po wyjściu z metra wita nas wesoło słynny Big Ben, a właściwie od 2012 roku Elizabeth Tower nazwany tak, dla uczczenia 60 lecia panowania królowej Elżbiety II. Wieża jest częścią średniowiecznego pałacu Westminster. Dla porządku dodam tylko, że "Wielki Benek" to wcale nie zegar jak można by się domyślać, tylko ukryty wewnątrz wieży zegarowej największy dzwon monarchii.
Tuż obok neogotyckiego pałacu Westminster, w którym urzęduje brytyjski Parlament, znajdziecie opactwo o tym samym imieniu. Miejsce koronacji i pochówku większości władców monarchii. Tu, zgodnie z tradycją, ale pierwszy raz przy błyskach fleszy, koronowano Elżbietę II, tu ślub brali również książę William i Kate Middleton.
Jeszcze tylko rzut okiem na majaczący po drugiej stronie Tamizy "London eye" i możemy ruszać na spotkanie z królową. Pałac Buckingham oddalony jest od Westminsteru o jakieś 20 minut drogi, którą umili nam spacer przez park St James. Po prawej stronie parku, jeszcze jedno ważne miejsce, siedziba premiera przy Downing Street 10. Tym sposobem najważniejsze VIPowskie budynki mamy zaliczone i możemy przejść do bardziej "szalonych" propozycji na odkrywanie Londynu.
Tip: Zdjęcie kultowego Tower Bridge w całej okazałości i bez tłumów turysotw (jak na pierwszym zdjęciu) zrobicie od strony St. Katharine Docks.
1. Zjeść angielskie śniadanie o wschodzie słońca
The full english breakfast to oczywiście klasyk, którego na wyspach spróbować powinien każdy. Obowiązkowy zestaw wygląda zwykle tak samo: jajka, bekon, black pudding (kaszanka), angielskie kiełbaski Cumberland lub Lincolnshire, pomidor, pieczarki najlepiej typu portobello i fasolka w sosie pomidorowym dadzą Wam energetycznego kopa na cały dzień. Niejadki mogą się nim podzielić, a i tak nikt nie wyjdzie głodny. I choć jest to opcja raczej dla mięsożerców, coraz częściej spotkać można również wersje wegańskie na przykład z "tofucznicą" zamiast jajek.Jak sprawić, żeby to pospolite śniadanie pozostało na zawsze w naszej pamięci? Wybrać nietuzinkowe miejsce lub zwariowaną porę dnia, a najlepiej jedno i drugie. Duck & Waffle, widokowa restauracja w samym centrum City, otwarta 24 godziny na dobę, pozwala spełnić oba te kryteria. Dlatego też wspaniałe śniadanie z panoramą budzącego się ze snu miasta zjedliśmy o 6.30, dokładnie dwie minuty przed wschodem słońca. I choć nie jestem rannym ptaszkiem, to doświadczenie powtórzyłabym bez wahania. Serio.
Będąc w City koniecznie zajrzyjcie również do Sky Garden mieszczącego się w charakterystycznym wieżowcu nazywanym potocznie Walkie-Talkie. To rodzaj miejskiego ogrodu pod dachem i jeden z najlepszych tarasów widokowych w mieście. W całej okazałości podziwiać można tu z góry: Tower Bridge i wspomniane wcześniej doki św. Katarzyny oraz całą południową część Londynu ze spiczastym Shardem na czele. Miejscówka cieszy się ogromną popularnością wśród turystów, dlatego warto zabukować darmowy bilet na stronie internetowej, najlepiej jak najwcześniej rano.
Tip: W znajdującej się na terenie Sky Garden restauracji Darwin Brasserie jadłam do tej pory moje najlepsze angielskie śniadanie.
2. Wypić kawę w kościele
Pozostajemy jeszcze przez chwilę w City, które powala mnie swoją eklektycznością. Nigdzie indziej nie znajdziecie tak udanego połączenia starego z nowym. Te kontrasty to dla mnie kwintesencja Londynu, choć zdaję sobie sprawę, że jest spora część osób, których ten pozorny misz masz może irytować.
Nie mniej kontrowersji budzi kolejne miejsce, które chcę Wam pokazać. Zapraszam na kawę w kościele St Mary Aldermary. Od razu mówię, że nie chodzi, o żaden budynek dawnej świątyni, ale najprawdziwszy kościół z ołtarzem, amboną i ławkami dla wiernych, gdzie przy stolikach ludzie piją kawę, jedzą ciastka, a nawet, ku mojemu zdumieniu, robią na drutach! Każdy ma tu swój sposób na wyciszenie się, izolację od tej ogromnej, czasem przytłaczającej metropolii. Ciastek nie jadłam, ale kawa naprawdę boska. Do tego można tu wyciągnąć własne kanapki i spokojnie zjeść kiedy na zewnątrz pada deszcz. Kawiarnia Host Cafe czynna jest do południa w każdy dzień oprócz niedzieli, wiadomo 😊.
Dwa kroki od St Mary Aldermary znajduje się monumentalna anglikańska Katedra Świętego Pawła, którego kopuła przywodzi na myśl świątynię watykańską. Jest od niej nieco mniejsza, ale to i tak gigant. Warto wejść do środka, choć bilet wstępu słono kosztuje (18 £). W środku Galeria Szeptów, gdzie przyciszony głos słychać ponoć z odległości 30 metrów, oraz punkt widokowy w Złotej Galerii na wysokości 85 metrów. Ogromna popularność tego miejsca wzrosła wśród turystów szczególnie po roku 1981 kiedy ślub wzięli tu książę Karol i Diana Spencer.
Katedra najpiękniej prezentuje się z perspektywy kładki Millenium Bridge, na drugim końcu której znajduje się kolejna perełka Londynu, czyli muzeum sztuki nowoczesnej Tate Modern. Wstęp darmowy, jak w większości muzeów w stolicy, więc naprawdę warto wejść do środka. Na mnie największe wrażenie zrobiła biblioteka książek poświęcona imigrantom z całego świata, którzy przyczynili się do rozkwitu potęgi brytyjskiej. 2700 tysięcy nazwisk ludzi kultury, nauki i polityki, zapisanych złotymi literami na grzbietach obitych kolorową tkaniną na wzór tych, wyrabianych w koloniach brytyjskich - szczęka opada, a łza w oku się kręci ze wzruszenia.
Tip: Tak jak wspomniałam, muzea w Londynie są za darmo. Można jednak zostać honorowym sponsorem brytyjskiej kultury wpłacając, przy odbiorze darmowego biletu, symboliczną darowiznę. Od razu człowiek czuje się jak VIP 😉.
3. Powłóczyć się po torach i tunelach
Będąc po tej stronie Tamizy warto powłóczyć się trochę pod mostami i w dziwnych tunelach, których tutaj nie brakuje.Na lewo, pod London Bridge, znajdziecie najsłynniejszy food market w stolicy. Na Borough Market lub znajdujący się trochę dalej Maltby Street Market (ten ostatni otwarty tylko w weekend) warto wpaść w porze lunchu i zgarnąć jakiś miły fast foodzik: jajko szkockie, english pie, burgery z przeróżnymi wkładkami. W środku i wokół nie brakuje klimatycznych knajpek, gdzie, przy dźwięku tętniących pociągów jeżdżących nad waszymi głowami, wypijecie zimne angielskie piwko.
Na prawo od Tate Modern, bliżej London Eye, w tunelach pod mostami przy stacji Waterloo, ukryte są galerie sztuki, kameralne teatry i knajpy. Charakterystycznym punktem na mapie tego podziemnego londyńskiego światka jest Graffiti Tunnel i galeria The Vaults przy Leake street. Plotka głosi, że parę lat temu swoje murale tworzył tu Banksy, stąd miejsce nazywane jest również tunelem Banksy'ego. Choć jego prac już tu nie zobaczycie, na pewno czuć wyraźną inspirację tym anonimowym artystą. Miejsce jest trochę "straszne", po zmroku raczej samA bym się tam nie wybrała, ale w dzień możecie śmiało eksplorować. Ubierzcie tylko dobre buty.
Tip: Fanom Banksy"ego polecam również zobaczyć wystawę The Art of Banksy Exhibition na West Endzie lub po prostu poszwędać się po miescie jego śladami - wskazówki znajdziecie na przykład 🔍tutaj.
4. Policzyć kości dinozaura w Muzeum Historii Naturalnej
To chyba najbardziej instagramowe muzeum w jakim byłam. Każdy kto tu wchodzi robi WOW bez względu na pesel. Oczywiście głównym bohaterem jest tu podwieszony pod sufitem gigantyczny szkielet płetwala błękitnego. To największe zwierzę w historii Ziemi. Płetwale dorastają do 33 metrów i mogą ważyć niemal 200 ton, czyli tyle co na przykład Boeing 747. Okaz znajdujący się w Londynie zajmuje niemal całą główną halę, jednak dzięki powieszeniu pod sufitem, pozwala na bezproblemowe przemieszczanie się po całym gmachu.Sam budynek wzniesiony w stylu wiktoriańskiego neogotyku jest niezwykły, a spacer po kolejnych salach gdzie zgromadzono aż 70 milionów eksponatów (nie pomyliłam się ani trochę!) jest przyjemnością samą w sobie. Nie sposób jednak zobaczyć wszystkiego. Muzeum podzielone jest na kilka stref, z których najbardziej oblegana jest strefa niebieska, gdzie znajdują się okazałe makiety dinozaurów z ruchomym modelem tyranozaura na czele.
Tip: Kobitki koniecznie powinny wybrać się do części poświęconej minerałom. Oprócz meteorytów i kamienia z Marsa, w części zwanej skarbcem, podziwiać można niezwykłe okazy kamieni szlachetnych: złoto, diamenty, szmaragdy o wadze kilku kilogramów. Uwierzcie mi, jest na co popatrzeć.
5. Poszaleć na ruchomych schodach w Harrodsie
Wizyta w znajdującym się niedaleko muzeum domu towarowym Harrod's praktycznie niczym nie różni się od zwiedzania ekspozycji muzealnej. Różnica jest tylko taka, że "artefakty" w gablotach mają swoją cenę. Niestety tak wysoką, że nawet nie patrzę na etykiety.
Wyjątek robię jedynie dla znajdującej się w dolnej części strefy gastronomicznej i sklepu firmowego, gdzie warto zaopatrzyć się w pamiątki. Wychodzę z założenia, że jak kupować jakieś gadżety, to przynajmniej z klasą. Ale nawet jeśli nie zamierzacie wydać ani centa w Harrodsie, zachęcam do odwiedzin w tym miejscu, bo jest po prostu obiektywnie piękne. A przejażdżka centralnymi schodami ruchomymi sprawia, że nawet bez szpilek od Manolo Blachnika i torebki Prady czuję się jak księżniczka.
Aby ochłonąć możecie zajrzeć do znajdującego się tuż obok Hyde Parku. Olbrzymia zielona przestrzeń na pewno ukoi Wasze skołatane, od nadmiaru wrażeń, nerwy 😉.
6. Zjeść brunch w toalecie
Tylko potomkowie twórców Monty Pythona mogli wpaść na pomysł jedzenia prosto z pisuaru. Attendant Coffee Roasters w dzielnicy Fritzovia, do której zapraszam Was na brunch, mieści się bowiem w wiktoriańskiej toalecie z końca XIX wieku. Pięknie rzeźbiona, śnieżnobiała porcelana firmy Doulton & Co do dziś prezentuje się wyjątkowo oryginalnie, a w połączeniu z eleganckimi krzesłami obitymi zielonym aksamitem tworzy przytulne wnętrze. Całość zaaranżowano bardzo gustownie i wbrew pozorom z przyjemnością przekąsiliśmy tutaj pyszną szakszukę i wypiliśmy aromatyczną kawę, a wszystko to ze składników najlepszej jakości.
Attendant to jednak miejsce wyłącznie na szybki brunch z dwóch powodów. Po pierwsze nie sprzedają tutaj alkoholu, po drugie i najważniejsze, miejsce które samo jest toaletą nie ma toalety! Nie wiem jak to możliwe i co na to brytyjski Sanepid, ale sami rozumiecie, zmykamy stąd czym prędzej i lecimy dalej.
7. Wziąć udział w manifie na Trafalgar Square
Trafalgar Square nigdy nie zawodzi. Tu zawsze, czasem nawet nieświadomie, można wziąć udział w jakiejś manifestacji pod czujnym okiem admirała Horatio Nelsona, spoglądającego na protestujących ze szczytu ponad pięćdziesięciometrowej kolumny.Plac jest mekką turystów ze względu na swój niewątpliwy urok, jak również przylegającą do niego National Gallery. Muzeum sztuki dumne jest ze swych zbiorów francuskich impresjonistów oraz jednego z obrazów z serii słynnych "Słoneczników" mistrza van Gogha, ale prawdę mówiąc, znajdziecie tu dzieła malarskie niemal z każdej epoki od średniowiecza, aż po XIX wieczne płótna. Ilość dzieł potrafi oszołomić, a w ogromnym budynku nietrudno się zgubić. Dlatego warto odwiedzić najpierw stronę internetową muzeum, gdzie znajdziecie katalog wszystkich obrazów z dokładną lokalizacją.
Tip: Prawdziwym dziełem sztuki jest również widok z muzealnego tarasu. Fontanny, charakterystyczne lwy z brązu, kolumna Nelsona i majaczący w dali Big Ben. Wrażenie niezwykle, szczególnie gdy traficie na "złotą godzinę".
8. Odnaleźć tajemniczy ogród w Operze
Ja wiem, że dla niektórych już samo pójście do opery może wydać się szalonym pomysłem. I choć kocham operę, nikogo nie namawiam (no może jednak troszeczkę 🙈). Opera w Londynie jest jednak wyjątkowym miejscem. Wbrew powszechnej opinii, że to instytucja hermetyczna i oldschoolowa, Royal Opera House jest wyluzowana i otwarta na gości. Wcale nie trzeba kupować biletu na spektakl, by spędzić tu miły wieczór z wyjątkowym widokiem na Covent Garden. Wystarczy wejść do środka, poprzez okazałą część przepięknie odrestaurowanej oranżerii, a następnie ruchomymi schodami na pierwszym piętrze wyjechać na, ukryty nieco z tyłu, taras pełen roślin jak w jakimś tajemniczym ogrodzie. Nie mówcie o tym miejscu nikomu, niech to będzie nasza słodka tajemnica 😉.Jeśli jednak jesteście ciekawi jak wygląda wieczór w londyńskiej operze i co liczy się bardziej: muzyka czy żarcie, to już niedługo będzie można poczytać o tym na blogu.
Wizytę w operze kończymy spacerem po okolicy. Jesteśmy przecież w samym sercu Londynu: kwieciste Covent Garden, kolorowe Chinatown, neonowe Piccadily Circus i rozbawione do późnej nocy Soho. Londyn o wielu twarzach na wyciągnięcie ręki. Bierzcie z niego pełnymi garściami.
9. Zrobić sobie tatuaż w Camden
A jeśli z jakiegoś powodu będziecie mieć dość centrum lub po prostu zapragniecie jeszcze mocniejszych wrażeń, wybierzcie się do Camden. Ta kolorowa, ekscentryczna, pełna kontrastów dzielnica wciąga jak narkotyk. I choć wszystko wygląda tu nieco dziwnie: od kiczowatych figurek koników, krówek i Muminków po fartuch rzeźnika i cudaczne buty dla transwestytów, nie czułam się wyobcowana. Bo w Camden każdy może być po prostu sobą.Dzielnica słynie z alternatywnych klubów muzycznych i nocnego życia, "salonów" piercingu i tatuaży, ale również ze wspaniałego żarcia ulicznego z niemal każdego zakątka świata. Punkt obowiązkowy to oczywiście Camden Market. Najpierw spacer po odpalonych w kosmos butikach, a potem chwila oddechu, w jednej z przezroczystych kul, z piwkiem i ulubionym fast foodem w ręce.
Nie zapomnijcie odwiedzić Amy Winehouse, słynnej mieszkanki dzielni. Jej pomnik stoi właśnie na Camden Market. Możecie też wypić piwo w jej ulubionym pubie Hawley Arms lub złożyć czerwoną różę na Camden Square, gdzie pod numerem 30 zmarła w 2011 roku.
Idąc wzdłuż malowniczego Regent's Canal dojdziecie do londyńskiego ZOO w północnej części Regent's Park, a kawałek dalej zachwyci Was cudna panorama miasta ze wzgórza parku Primrose Hill.
Wspominając ciekawe dzielnice Londynu, nie można pominąć Notting Hill, którą znają chyba wszyscy fani komedii romantycznych, a spacer Hugh Granta przez Portobello Road do piosenki "Ain't No Sunshine" Billa Withersa wyciska łzy z oczu każdej przedstawicielki płci pięknej i nie tylko. Po cichu Wam zdradzę, że Dział Techniczny od lat podkochuje się w Julii Roberts, a kluczowe sceny z filmu zna na pamięć 🙈.
Notting Hill ze swoim cukierkowym kolorytem ulicy All Saints, sobotnim bazarem pełnym kiczu rodem z tysiąca i jednej nocy, to kompletne przeciwieństwo Camden. Moim zdaniem fajnie, ale trochę nudno. Robię więc fotkę pod filmowym "blue door" i spadam stąd.
Tip: Na Camden Market znajdziecie jedzenie naprawdę z całego świata, sprzedają tu nawet polskie kiełbaski. I to nie byle jakie, bo długie na metr - więc jeśli nie lubicie eksperymentów, to wbijajcie do Highlander Game.
10. Zobaczyć miasto z okien czerwonego autobusu
Jak zobaczyć te wszystkie atrakcje Londynu w jeden weekend, tak żeby nogi nam nie weszły wiadomo gdzie? Na pomoc przychodzi transport miejski. Po Londynie najwygodniej poruszać się oczywiście "rurą " czyli tutejszym metrem nazywanym przez miejscowych "Tube", ale przyznacie, że dużo ciekawiej jest wskoczyć do takiego czerwonego autobusu (swoją drogą chwilę dziwiłam się, po co im tyle autobusów wycieczkowych 🙈). Polujcie rzecz jasna na miejsca na górnym pokładzie z samego przodu. Londyn z tej perspektywy wygląda naprawdę ciekawie.Transport miejski w Londynie to świetna i wbrew powszechnej opinii bardzo korzystna opcja pod warunkiem, że nie dacie się wkręcić na kupno biletów w automacie, które potrafią być trzy, cztery razy droższe, tylko zapłacicie kartą przy wejściu. System sam naliczy opłatę, biorąc pod uwagę przejechany dystans. Nie trzeba ściągać żadnych aplikacji. Warto wiedzieć, że rozliczenie dokonuje się w późnych godzinach wieczornych lub nawet na następny dzień. Bez obaw jednak, zaręczam, że przejażdżka "rurą" czy czerwonym autobusem to wcale nie jest kolejna szalona propozycja, a raczej baaardzo rozsądny pomysł 😊.
Garść informacji praktycznych
Jak dojechać?
Londyn posiada aż 6 lotnisk, a tanie linie lotnicze oferują bilety już od kilkunastu złotych. Really! Nie będę się więc rozwodzić na ten temat. Po prostu sprawdzajcie ceny i łapcie okazje.
Gdzie spać?
Znalezienie fajnej miejscówki za dobre pieniądze graniczy niemal z cudem, bo Londyn jest pod tym względem horrendalnie drogi. Niektórzy twierdzą, że pokój za mniej niż 100 £ to zabawa w rosyjską ruletkę. No to spróbujmy się pobawić:
Publove @ The Steam Engine (41- 42 Cosser St) - niedrogi hostel niemal w samym centrum, 10 minut do najważniejszych atrakcji miasta.
Palmers Lodge Swiss Cottage (40 College Crescent, Hampstead) - droższy, ale bardzo klimatyczny hostel w przepięknym budynku w wiktoriańskim stylu blisko metra Swiss Cottage.
The Z hotel city - tym razem hotel i do tego styl bardziej nowoczesny. Trochę drożej niestety.
The Wolfpack Fulham (17 Vanston Place, Fulham) - czy może być coś bardziej londyńskiego niż hotel w pubie? Miejsce z duszą bezdyskusyjnie, warte swojej ceny.
Gdzie zjeść?
W tej materii stolica Wielkiej Brytanii po prostu wymiata. Kolonialna historia sprawia, że znajdziecie tu niemal każdą kuchnię świata. Wybór jest ogromny: od restauracji najlepszych kucharzy świata, których znacie z mediów, przez wspaniałą kuchnię hinduską, po wybitne fast foodowe jedzonko.
Regency Cafe - najstarsza śniadaniownia w Londynie, idealna na tradycyjny i niedrogi english breakfast.
Duck & Waffel - śniadanie o wschodzie słońca, ale przede wszystkim polecam ich danie firmowe, czyli chrupiącą kaczkę na waflu podaną z jajkiem sadzonym. Nie jest tanio, ale obłędne widoki łagodzą nieco ból portfela.
Camden Market - strefa gastronomiczna, gdzie zjecie różne fastfoodowe przysmaki z całego świata, łącznie z polskimi kiełbaskami (Highlander Game).
Borough Market - najbardziej znana strefa gastronomiczna Londynu zlokalizowana tuż przy London Bridge. Warzywa, owoce, sery, burgery i owoce morza. Do wyboru do koloru.
Rovi - i wszystkie inne restauracje mojego ukochanego Yotama Ottolenghiego to świetny pomysł na niezapomnianą kolację w Londynie. To według mnie jeden z najlepszych kucharzy świata, który po mistrzowsku miesza ze sobą kuchnię europejską ze wschodnimi akcentami. Kto miał w ręce jego kultową książkę "Jerozolima", ten mnie zrozumie.
Co jeszcze zobaczyć?
Greenwich - muzeum morskie, obserwatorium astronomiczne ze słynnym południkiem zerowym i jeden z najbardziej kultowych widoków na Londyn z punktu widokowego w Parku Greenwich.
Kew Gardens - ogród botaniczny, w którym obok największej i najbardziej różnorodnej kolekcji roślin i drzew na świecie znajdziemy także galerię sztuki, historyczny pałac królewski czy orientalną pagodę.
Angielska prowincja - sielsko-anielskie klimaty zielonej wyspy odkrywać można już godzinę, dwie od Londynu. Dover, Cambrigde, Stradford-upon-Avon, Bath, Windsor, szczegóły naszej wycieczki objazdowej, która jest świetną propozycją na przedłużony, najlepiej majowy weekend znajdziecie 🔍tutaj.
Komentarze
Prześlij komentarz