CHATABRATA - O czym szumią wierzby

Chatabrata, zwana dawniej Hobbitówą, to niezwykły dom położony na Pogórzu Dynowskim w miejscowości Krzywcza, 20 km od Przemyśla.

A gdyby tak rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady? Każdy z nas, choć raz w życiu na pewno o tym pomyślał, marząc o świętym spokoju, wśród natury, z dala od wszystkich trosk tego świata. Miejsce, o którym dzisiaj opowiem to jeszcze nie Bieszczady (choć blisko), ale poza tym spełnia wszystkie wymienione kryteria.


Chatabrata, zwana dawniej Hobbitówą, to niezwykły dom położony na Pogórzu Dynowskim w miejscowości Krzywcza, 20 km od Przemyśla. I choć twórca tego pomysłu, pan Bogusław Pękalski (sam wyglądający trochę jak Gandalf z burzą śnieżnobiałych włosów 🤣) odżegnuje się od tolkienowskich skojarzeń, będzie nam trudno o nich zapomnieć. Patrząc na zdjęcia poniżej, sami zrozumiecie dlaczego.

Faktem jest jednak, że mimo oczywistych skojarzeń Chatabrata jest efektem wieloletniej pasji pana Bogusia, nie tyle do literatury fantasy, co raczej po prostu do natury, która niepodzielnie rządzi w tym miejscu.

To niesłychane, ale wyczytałam w internetach, że zanim powstał dom, właściciel, kilka lat wcześniej, zasadził w tym miejscu wierzbowe słupy, które z czasem się ukorzeniły, tworząc naturalną, żywą konstrukcję chaty. W ramiona wierzb wbudował następnie ściany i dach, używając do tego naturalnego budulca: gliny, słomy, kamienia i innych rodzajów drewna, a pofalowany, zielony dach pokryty jest prawdziwym mchem.

Wszystko jest tu podporządkowane naturze. Dom częściowo wbudowany w skarpę, na której stoi, jest przyjemnie chłodny latem, a zimą temperatura nie schodzi poniżej 8 stopni. Woda pompowana jest ze studni, a energia elektryczna pochodzi z ogniw fotowoltaicznych zamontowanych na działce.

Ekologicznie nie znaczy jednak niekomfortowo. Otwierając masywne, drewniane drzwi, odkrywamy przyjemną, jasną  przestrzeń wspólnej kuchni i salonu. To dzięki olbrzymim, owalnym oknom, przez które podziwiamy zielone, otaczające nas wzgórza jest tu jasno i przytulnie. Boczne drzwi prowadzą nas do dwóch maleńkich sypialni z podwójnymi łóżkami łącznie dla czterech osób.




Sercem domku jest, stojący na środku, gigantyczny kominek, który wieczorami służy gościom za telewizor, bo innego ekranu tu nie znajdziecie. Z kominka można korzystać do woli, pod warunkiem, że sobie wcześniej narąbiecie drzewa 😉. Z tym rąbaniem to taki żart Pana Bogusia. Mam wrażenie, że uwielbia wkręcać miastowych, choć osobiście uważam, że od rąbania drzewa jeszcze nikomu ręka nie odpadła, więc czemu nie 😘.


Drewno potrzebne będzie również w kuchni. Jak widać dostępna jest kuchenka gazowa, ale używanie jej to raczej obciach w takim miejscu, gdzie możemy skorzystać z prawdziwego, glinianego pieca z płytą z żeliwnymi fajerkami. Okazało się, przy okazji, że gotowanie to męska rzecz! Zachwycony Dział Techniczny z dumą pichcił jajecznicę, jak prawdziwy bohater w swoim domu 😉.




Palenie w piecu to zresztą kluczowa sprawa. Robi się jajecznicę, ogrzewa dom i, co najważniejsze, wodę na kąpiel pod tym niecodziennym, ale bardzo wygodnym prysznicem, zrobionym z gliny i cegieł.


Śniadanie zjedzone o co dalej? Już przez okna widać, że chata położona jest w przepięknym ogrodzie, gdzie można zanurzyć nogi w stawie, pobujać się w hamaku, zrobić grilla, a nawet wykąpać się w "jacuzzi" ze źródlaną wodą. Otoczenie domku stworzone jest wprost do słodkiego lenistwa z książką w ręku. Jeśli jednak nie lubicie siedzieć w jednym miejscu zbyt długo, nawet gdy jest pięknie, to świetnie trafiliście. Chatabrata jest doskonałą bazą wypadową do zwiedzania okolicy. Musicie tylko zdecydować, czy chcecie jechać w prawo czy w lewo 🙂.





Proponuję najpierw pojechać w prawo. Szczególnie jeśli leniuchowaliście przez pół dnia, ciesząc się urokami chatki i macie mało czasu. Niecałe 10 kilometrów od Krzywczy, leży miejscowość Dubiecko, a w niej wyremontowany parę lat temu, urokliwy zameczek. Sam zamek nie jest do zwiedzania, gdyż obecnie mieści się w nim hotel. A szkoda, bo to miejsce urodzin słynnego "księcia poetów" Ignacego Krasickiego. Można jednak pospacerować po pięknym parku, zobaczyć z bliska zadomowione tu sarny i jelenie, podziwiać obłędny zachód słońca nad doliną Sanu, a nawet zagrać w szachy. W zamku znajduje się również bardzo dobra restauracja. Jedliśmy tam dwa razy i było pysznie. Polecam z czystym sumieniem.


Dokładnie 10 km na lewo od Chatybrata, znajduje się zamek w Krasiczynie. Ta renesansowo-manierystyczna rezydencja rodziny Krasickich z XVI wieku to największa atrakcja okolicy. Zwiedzanie zamku i otaczającego go parku jest płatne (aktualne ceny na stronie zamku), ale nie pożałujecie, bo zamek został ostatnimi laty przepięknie odnowiony i robi naprawdę ogromne wrażenie. Tym razem nie polecam zamkowej restauracji. Żeby dobrze zjeść, ruszajcie dalej do Przemyśla.


Jeśli macie dzieciaki to w drodze do Przemyśla, koniecznie zahaczcie o Parkus Gigantus w Wapowcach. To niewielkie, ale bardzo zabawne muzeum owadów w wersji XXL na świeżym powietrzu. Ekspozycja czasy świetności ma już za sobą, ale nie przeszkadza to dzieciakom piszczeć z radości na widok gigantycznej biedronki, a i dorośli mają frajdę, czytając wspólnie różne przyrodnicze anegdoty i przytulając się do całkiem sporego pasikonika 🙂.


I wreszcie wisienka na torcie, czyli Przemyśl. Miasto, które totalnie mnie zaskoczyło i zauroczyło. Poczułam się niemal jak w domu, bo ilością kościołów na jeden metr kwadratowy Przemyśl dorównuje niemal stolicy Małopolski, w której mieszkam. Do tego piękny zamek na wzgórzu, malownicze uliczki i wspaniała kuchnia. Ale to wszystko już niedługo w kolejnym poście na blogu...


Po długim zwiedzaniu miasta, nieco zmęczeni, wracamy do Chatybrata. Rozpalamy ogień w kominku, otwieramy wino. Jest sielsko-anielsko... I choć przyjemnie zapadam się w kanapę, muszę jak zwykle wspomnieć na koniec o kilku "mankamentach" tego miejsca.
  1. Brak prądu - nie żartuję, w domku dostępne jest jedynie gniazdko na 12 V. Można więc spokojnie podładować telefon, ale suszarki do włosów nie włączycie. Miało być naturalnie, to jest 🙂.
  2. Brak światła - na suficie zamontowano delikatne nastrojowe oświetlenie zasilane fotowoltaiką, ale porządnej lampy nie uświadczysz. Wieczorami jest więc ciemno, czytanie książek przy kominku odpada.
  3. Brak lodówki - to poważny logistyczny problem, szczególnie latem. Nie przywoźcie więc zapasów jedzenia i zaplanujcie czas na codzienną wizytę w sklepie spożywczym.
  4. Brak wifi - wspominam jedynie dla porządku, bo kto ma wifi w telefonie ten nie będzie miał problemu, bo zasięg jest, a kto nie ma, ten na pewno odnajdzie radość w długich, nocnych Polakow rozmowach...
Na koniec jeszcze dwie rzeczy: jedna, której niestety zmienić nie można - to położenie przy głównej drodze na Przemyśl. Dosyć ruchliwej jak się okazało, co tym bardziej wrażliwym może nieco psuć sielską atmosferę miejsca. I druga, którą zmienić można. Panie Bogusiu, jeśli to możliwe, zachęcam do wymiany kanap w salonie na inne. Te, które tu są (choć pewnie z odzysku), są już mocno zniszczone i nie bardzo pasują do raju, który Pan stworzył  😘🙏😘.

Dla porządku wspomnę jeszcze, że to nie jedyny, naturalny domek stworzony przez pana Bogusia. Jego najnowsze dziecko to Gudzachata. Domek jest wiekszy, dwupiętrowy, idealny dla grupy przyjaciół lub dużej rodziny. Enjoy 😊

Ten post nie jest reklamą, a wyłącznie moją osobistą rekomendacją.


Komentarze

Prześlij komentarz

Obserwuj Instagram!