Opole od zawsze uznawane jest za stolicę polskiej piosenki za sprawą odbywającego się w tym mieście, od 1963 roku do dnia dzisiejszego, najbardziej cenionego polskiego festiwalu muzycznego. To tutaj zachwycały gwiazdy polskiej estrady: Ewa Demarczyk, Czesław Niemen, Maryla Rodowicz. To tu wybrzmiewały piosenki Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego, Włodzimierza Korcza i bawiły publiczność skecze Kabaretu Starszych Panów, niezapomnianego Bogdana Smolenia czy Zenona Laskowika. Komu nieobce są te nazwiska w Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu poczuje się jak w domu.
Nie spodziewajcie się jednak przykurzonych eksponatów zamkniętych w szklanych gablotach, ani trącącej myszką, choć dla wielu nostalgicznej, atmosfery PRL- u. Opolskie muzeum, otwarte w 2016 roku, to jedna z najnowocześniejszych, multimedialnych atrakcji w Polsce. Nie dziwi więc fakt, że od lat znajduje się na szczycie muzealnych rankingów wartych odwiedzenia.
Bryła muzeum jest właściwie wbudowana w skarpę, na której znajduje się, otwarta dla zwiedzających, legendarna muszla koncertowa. Koniecznie tam zajrzyjcie: usiądźcie na pustej widowni, wejdźcie na scenę, zamknijcie oczy i… poczujcie się jak gwiazdy z tamtych lat.
Pod samo muzeum dojechać można samochodem. Spory parking czeka na gości spragnionych muzycznych wrażeń. Po zakupie biletów w kasie (normalny 25 zł, ulgowy - 18 zł, więcej opcji na stronie muzeum), po krótkim szkoleniu otrzymujemy słuchawki i pilocik - to nasz przewodnik, dzięki któremu każdy może zwiedzać ekspozycje po swojemu i nikt nikomu nie przeszkadza, nawet jeśli, tak jak ja, przez cały czas nuci pod nosem ulubione piosenki.
Jeszcze przed wejściem do głównej sali, witają nas wesoło kolorowe neony z tytułami znanych polskich przebojów. Znajdziecie tu również szatnię, toalety, sklepik z pamiątkami i mini bar.
Od początku zwiedzania mamy poczucie, że to my jesteśmy tutaj największymi gwiazdami. Pierwsza sala ma kształt niewielkiej estrady: blask świateł scenicznych, wirtualna widownia w okienkach po prawej stronie, wszystko to powoli wprowadza nas w wielki muzyczny świat. Czujecie już ten klimat?
Główna sala robi wrażenie nowoczesnym, mega kosmicznym dizajnem. Na dwóch przeciwległych ścianach znajdziecie w sumie 26 ekranów prezentujących historię polskiej muzyki od lat '20 do współczesności, a pośrodku tablety, które dodatkowo pogłębiają wiedzę o danym okresie: archiwalne zdjęcia, wywiady, anegdoty. Sala nazwana jest "Muzyczną falą" ze względu na kolorowe wstęgi zdobiące ściany z monitorami. Oprócz wstęg mamy tu również wizerunki artystów będących ikonami danej epoki: od Hanki Ordonówny po Dj TEDE. Razem z nimi płyniemy przez kolejne dekady muzycznej historii Polski.
Właściwie sami decydujecie o tym, co chcecie zobaczyć i czego posłuchać. Można zacząć chronologicznie lub skupić się wyłącznie na tym, co Was interesuje. Zbiory są tak ogromne, że i tak nie ma szans obejrzenia wszystkiego chyba, że przyjechaliście do Opola na tydzień. Bez względu jednak na wszystko polecam zacząć od pierwszego ekranu i od Roty w wykonaniu Stana Borysa, a po tym, jak już zbierzecie się z kolan, róbcie wyłącznie to, co Wam w duszy gra 😊.
Ja osobiście skupiłam się na historii opolskiego festiwalu, bo uważam, że to kawał polskiej historii zapisany w piosenkach. Okazuje się, że PRL nie był wcale taki szary i nijaki, wręcz przeciwnie, to czas rozkwitu ogromnych talentów, błyskotliwych tekstów i humoru mimo wszystko. Kopalnią festiwalowych smaczków jest tzw. "Sala Opole". Jest to właściwie wielka biała szafa z dziewięcioma ekranami: zdjęcia, filmy, fragmenty audycji radiowych, listy laureatów, statuetki słynnych "Karolinek" itp... Pod każdym ekranem znajdują się szuflady, a w nich stare plakaty, bilety, śpiewniki, a nawet pamiętniki fanek z autografami. Naprzeciwko w sali kinowej wyświetlany jest cyklicznie film o festiwalu. Gorąco polecam. Starsze pokolenie, niech weźmie ze sobą chusteczki higieniczne, bo to klasyczny wyciskacz łez 😉.
Na środku muzeum dwie ciekawostki. Fortepian z 1919 z legnickiej fabryki instrumentów Ed Seiler był jednym z głównych bohaterów II edycji festiwalu w 1964 roku kiedy to pianista, Robert Filiński, mimo czerwcowej ulewy nie przerwał gry, a tryskające spod klawiszy strugi deszczu przeszły do historii. Deszcz zresztą nie oszczędzał festiwalu, a widzowie często podziwiali występy z parasolami w ręku.
Vis-à-vis, na ścianie, symboliczny neon. To kopia neonu z lat sześćdziesiątych, który, niedawno odrestaurowany, jak za dawnych czasów wita turystów przybywających do miasta z dachu hotelu Mercure. Dawny hotel Opole to też legendarne miejsce. Tu bowiem zatrzymywali się festiwalowi artyści, a stare mury pamiętają zapewne niejedną "awanturkę".
Myślicie, że to koniec atrakcji? Nic tych rzeczy. Tuż przy schodach prowadzących na drugie piętro znajduje się mała wnęka, a w niej absolutny hit, czyli dwie budki nagraniowe wyłożone dźwiękoszczelną pianką, w których znów możemy poczuć się jak gwiazdy, zaśpiewać ulubione piosenki, a nawet nagrać je i wysłać swoje dzieło na pamiątkę mailem do rodziny, znajomych czy po prostu na własną skrzynkę mailową. Do dziś mam nagranie piosenki Perfectu z mojego pierwszego pobytu w tym miejscu. Do zabawy zachęca neon z tytułem słynnej piosenki śpiewanej przez Jerzego Stuhra.
Na drugim piętrze niemniej ciekawa atrakcja, czyli wirtualna garderoba, w której możemy poprzymierzać stroje artystów występujących na opolskiej scenie. Kostiumy estradowe Izabeli Trojanowskiej, Anny Jantar, Ireny Santor czy Majki Jeżowskiej przymierzamy w wirtualnym lustrze. Przyznacie, że Dział Techniczny w smokingu Piotra Rubika wygląda niezwykle atrakcyjnie 😉. Po najechaniu na odpowiednia ikonkę lustro zrobi nam pamiątkowe zdjęcie i prześle mailem, dokładnie tak samo jak w budce nagraniowej. To fantastyczna zabawa, aż żal, że strojów jest tak mało. Marzyłaby mi się na przykład jakaś fantazyjna suknia Maryli Rodowicz. Miejmy nadzieję, że ta kolekcja będzie się jeszcze rozwijać.
Po tych wszystkich "artystycznych" przeżyciach możemy wreszcie odpocząć na wygodnych, pluszowych siedziskach w jednej z ośmiu podwieszanych "Muzycznych kul" i posłuchać historii powstawania największych polskich przebojów. Treści zawarte w tym miejscu pochodzą z "Leksykonu polskiej muzyki rozrywkowej" Ryszarda Wolańskiego. W samych kulach mamy ponad 80 godzin materiałów wideo, zdjęć i muzyki. Czyż to nie imponujące?!
To nie wszystkie atrakcje muzeum. W głębi na piętrze znajdziecie jeszcze salę poświęconą Mieczysławowi Foggowi, galerię festiwalowych plakatów, a wszędzie mnóstwo innych eksponatów dyskretnie wkomponowanych w różne zakamarki: stare radia, gramofony, instrumenty. Nie sposób o wszystkim napisać, i dobrze, bo dzięki temu każdy może znaleźć tu przestrzeń do własnych odkryć.
Chcąc pozostać w muzycznych klimatach, zajrzyjcie na opolski Rynek, gdzie od 2004 roku powstaje tutejsza Aleja Gwiazd. A jeśli wciąż czujecie niedosyt, koniecznie wybierzcie się na wzgórze uniwersyteckie. Tam na niezwykłym Skwerze Artystów można pogadać z Agnieszką Osiecką, podrapać po brodzie Czesława Niemena i przytulić się do Marka Grechuty…
My pod Uniwesytet, z braku czasu, podjechaliśmy samochodem, ale jeśli będziecie szli na nogach, koniecznie przejdźcie mostem Zamkowym, gdzie po lewej stronie wybiegnie Wam na spotkanie "Papa Musioł"- bez tego Pana, opolskiego samorządowca i społecznika, nie byłoby Festiwalu w Opolu, a w konsekwencji i niezwykłego Muzeum Polskiej Piosenki. Pozdrówcie go ode mnie serdecznie 😊.
Komentarze
Prześlij komentarz