CZARNY DUNAJEC ~ TRSTENA - Rowerem wokół Tatr

Oznaczenia na trasie Czarny Dunajec - Trstena dla pieszych i rowerzystów

"Historyczno-kulturowo-przyrodniczy szlak wokół Tatr" to fantastyczna, polsko-słowacka, inicjatywa mająca na celu popularyzację regionu transgranicznego, a szczególnie miejsc do tej pory mało dostępnych i przez to mało znanych znajdujących się na pograniczu obu państw. Docelowo projekt zakłada stworzenie 250 kilometrowej pętli wokół Tatr ze ścieżkami rowerowymi, narciarskimi, biegowymi o różnych stopniach trudności. Projekt potężny i naprawdę ciekawy, aż dziw bierze, że niewiele osób o nim wie (przynajmniej tu u nas w Krakowie). Tym bardziej, że pierwsze odcinki oddano do użytku już w 2015 roku! My przetestowaliśmy jeden z głównych odcinków trasy z Czarnego Dunajca do Trsteny jesienią 2019 roku.


Zaczęliśmy trochę nietypowo, parkując samochód obok Kaplicy Cmentarnej w Czarnym Dunajcu przy DW 957. Następnym razem pojedziemy trochę dalej drogą DW 958, do miejscowości Podczerwone, gdzie odkryliśmy całkiem spory parking przy "Wypożyczalni rowerów u Bachledy" i stamtąd ruszymy na szlak.


Około dwudziestokilometrowa trasa jest bardzo łatwa i niemalże płaska. Nadaje się więc dla każdego. Można wziąć rower, rolki… My, poszliśmy trochę na łatwiznę i wybraliśmy hulajnogi elektryczne 😉.
Zaraz na początku, na skrzyżowaniu z trasą chochołowską, takie oto cudeńko. Warto zatrzymać się tu na chwilę. Przestrzeń przed nami to przedsmak tego, co zobaczyliśmy dalej...



Po kilku kilometrach dotarliśmy do granicy ze Słowacją. Czas na chwilę odpoczynku i krótką lekcję słowackiego - Ahoj 😊.


Chwilę dalej, po lewej stronie, minęliśmy pozostałości po dawnym dworcu kolejowym w Starej Horze. Trzeba wiedzieć, że ta część trasy zbudowana została starym nasypie kolejowym właśnie. Infrastruktura zresztą zaplanowana jest doskonale: oznakowania, barierki w niebezpiecznych miejscach, malownicze drewniane  mostki, miejsca na piknik. Może tylko toalety brak, ale poza tym jest wszystko co trzeba.






Ale to co najpiękniejsze, to przestrzeń i widoki przed nami. Dzięki znajdującej się tu chronionej strefie mokradeł i torfowisk orawskich, ręka ludzka do dziś nie zaburzyła tego wyjątkowego pejzażu. Takiego Podhala, na pewno nie znacie.


Po lewej stronie, Giewont skąpany w jesiennej mgle...


W oddali, po prawej stronie, majestatyczna Babia Góra...


Przed miejscowością Liesek obowiązkowy postój przy malowniczej kapliczce. To również idealne miejsce na ognisko lub grilla. Jest nawet rozpałka. Tylko kiełbaski trzeba przywieźć ze sobą lub kupić w tutejszym spożywczaku 😊.


Do Trsteny pozostało pięć kilometrów, ale nasze hulajnogi odmówiły współpracy i musieliśmy je naładować w pobliskiej knajpie. Restaurację u Złotego Bażanta w Lieseku radzę jednak omijać szerokim łukiem. Obsługa bardzo życzliwa, ale atmosfery knajpy jak z filmów Tarantino i wszechobecnego dymu tanich papierosów, nie uratowała nawet czekolada Studentska. Mówią, że w Trstenie jest lepiej. My jednak, z uwagi na późną porę, postanowiliśmy wracać, więc nasze menu obiadowe wyglądało jak poniżej. Brakowało tylko lentilków 😉.


Wypełnieni po uszy słowackimi "przysmakami", ruszyliśmy w powrotną drogę, podziwiając jesienny krajobraz. Kto by pomyślał, że taką aurę sprezentują nam ostatnie dni października.


Było już ciemno kiedy dotarliśmy z powrotem do samochodu. Na zegarku dopiero szósta po południu. Co robić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Można wracać do Krakowa, albo skoczyć do oddalonych o 15 minut jazdy samochodem term w Chochołowie i wymoczyć zmęczone ciało w gorących źródłach. Nietrudno chyba zgadnąć, którą opcję wybraliśmy 😊.



Komentarze

  1. Cudowne! Nie wiem jak to możliwe, że nie wiedziałam, że w taki sposób można zwiedzać Podhale! Ląduje na mojej liście miejsc do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i przepraszam, ale komentarze były zablokowane😓 Bardzo się cieszę, że wpis się spodobał. Miejsce jest faktycznie niezwykle i stosunkowo mało znane. Mam nadzieje, ze to się nie zmieni 😊😊😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Obserwuj Instagram!