Nie można wybrać lepszej miejscówki na babski wyjazd niż ATENY. Patronka miasta, Atena, to bogini wojny, ale i mądrości, ukochana córeczka tatusia (Zeusa), któremu wyskoczyla prosto z czaszki, uwalniajac go od potwornego bólu głowy. Kobieta nietuzinkowa, która pojedynek o rządy w mieście wygrywa z Posejdonem, proponując drzewo oliwne, zamiast źródła słonej wody. Zatwardziała feministka, nie dopuszcza do siebie mężczyzn, a żeby mieć z nią dziecko trzeba użyć fortelu. Trochę zakręcone to i przerażające, ale w sumie, czyż można nie lubić miasta, w którym rządzi kobieta, a migreny to problem facetów 😉. My bawiłyśmy się tu doskonale, a oto nasz sprawdzony sposób na udany weekend w babskim towarzystwie.
Dobry plan
Dobry plan, to tani plan. Przynajmniej dla nas. Dlatego termin wybrałyśmy marcowy tak, żeby załapać się na tanie loty. Bilet do Aten w marcu 2019 kosztował około 250 zł w obie strony. Nie wybrzydzałyśmy również, jeśli chodzi o nocleg. Znalazłyśmy tanie mieszkanko na www.airbnb.com w samym centrum Aten. Szału nie było, ale dałyśmy radę. Najważniejsze to właściwie ustawić harmonogram korzystania z łazienki. Reszta naprawdę nie ma znaczenia.
Nie za dużo zwiedzania
Oczywiście na miasto trzeba wyskoczyć. Zdjęcia porobić, chociażby po to, żeby mężom pokazać jak pożytecznie spędziłyśmy czas 🤣. A tak poważnie to w Atenach naprawdę jest co zobaczyć.
Na rozgrzewkę Stadion Panatejski. Zrekonstruowany, cały z białego marmuru, najstarszy stadion olimpijski. Jedno okrążenie to 30 spalonych kcal. Mało? Dwa okrążenia to prawie lampka prosecco. Mnie to przekonuje 😊.
Kolejne wyzwanie - cardio na Akropol. Chodakowska byłaby z nas dumna 😉. Na szczęście w marcu temperatury są łagodne (20°C) i mało turystów, więc dajemy radę. W razie zmęczenia można przysiąść na jednym z wiekowych kamieni. Dech zapiera jednak nie wysiłek, a widoki, i fakt, że mamy przed oczami kolebkę europejskiej cywilizacji.
Na wyciszenie po wysiłku polecamy spacer po wyjątkowym miejscu w Atenach, jakim jest Anafiotika. Ten znajdujący się tuż pod wzgórzem Akropolu magiczny zakątek, przeniesie was w początek XIX wieku, kiedy to robotnicy z wyspy Anafia, pod osłoną nocy budowali tu kopię swojej opuszczonej ojczyzny. Ówczesne prawo pozwalało, by budowniczy zachowali swoje domostwa, pod warunkiem wybudowania ich od zachodu do wschodu słońca. Dzięki temu my też możemy podziwiać je do dziś, włócząc się po malowniczniczych zaułkach osady.
Ateny, a przede wszystkim Anafiotika, to również raj dla kociar. W życiu nie widziałam tylu kotów w jednym miejscu. Trochę jak gołębie w Krakowie. Tyle, że koty są jednak przyjemniejsze. Należy jednak pamiętać, że te zwierzaki żyją tu na dziko: głaskanie i dokarmianie raczej nie wskazane.
Regularne nawadnianie
Po zwiedzaniu czas na relaks. Nie od dziś wiadomo, że dla zdrowia trzeba dużo i często pić. Na babskim wyjeździe jest tak samo, tylko wodę zamieniamy na wino. Słoneczko zachęca do napojów mocno schłodzonych: prosecco, aperol, wino białe lub różowe. Czego tylko piękne Panie zapragną. Na chętnych czekają również greckie smaki Retsina, Ouzo, Metaxa…
Zdrowe żarcie
Przekonałyśmy się, że kuchnia grecka zaspokoi nawet najbardziej wyrafinowane potrzeby nowoczesnej kobiety: tzatziki z ogórków dla wegetarianek, sałatka grecka (choriatiki) dla bezglutenówek, dolmades, czyli gołąbki zawijane w liście winogron, dla nietolerujacych laktozy, a grilowane sardynki i kalmary i oliwa z oliwek pogodzą wszystkie opcje (wegankom niestety zostaje wino 😉). Ja, jako zagorzała mięsożerczyni, zajadałam się takimi smakołykami jak: souvlaki, keftedes, gyros podawanymi w picie lub z frytkami. Na stole nie mogło zabraknąć również klasycznej moussaki. Warto również spróbować koulouri - greckich obwarzanków z sezamem. To świetna przekąska sprzedawana za 60 centów w budkach na każdym rogu, zupełnie jak u nas w Krakowie. Trzeba tylko mieć drobne w kieszeni, bo kart płatniczych nie przyjmują.
Miałyśmy ogromnego farta, bo tuż obok naszego lokum, wyczułyśmy nosem fajną knajpkę. Gwar lokalsów zwiastował dobrą, kulinarną nadzieję. Restauracja Opos Palia – Papa Steve, jak przeczuwalyśmy, to był strzał w dziesiątkę. Wracałyśmy tam co wieczór. Na wspólny stół lądowały do podzialu wszystkie dania z karty. Do tego domowe wino, muzyka na żywo i niekończące się babskie pogaduchy na każdy temat: od koloru paznokci, po życie wieczne. Uwielbiam!
Niezła zabawa
Tak się przypadkowo zdarzyło, że znalazłyśmy się w Atenach w ostatni weekend karnawału. Apokries, czyli grecki karnawał, sięga korzeniami czasów starożytnych, kiedy to Grecy, oddając hołd Dionizosowi, przebierali się za Satyrów, pili wino i uprawiali wolną miłość (sic!). Najhuczniej obchodzony jest na Peloponezie w miejscowości Patra, ale ten ateński też jest imponujący. Dziesiątki przebierańców bawi się na ulicach, w klubach i dyskotekach…
zdjęcie dzięki uprzejmości https://ateny-zycie.blogspot.com/ |
A po szalonym weekendzie przychodzi czas na tzw. "Czysty poniedziałek" - początek wielkiego postu. I znowu skorzystałyśmy, bo ryby i owoce morza w knajpach były w tym dniu za połowę ceny!
Konkretny podryw
Nasze wdzięki próbowałyśmy wykorzystać już w ciągu dnia, podchodząc jak najbliżej żołnierzy, podczas zmiany warty pod Parlamentem. Okazało się jednak, że nic z tego. Większość Greków bardzo poważnie traktuje to widowisko, będące symbolem współczesnej, greckiej demokracji. Trzeba było więc to uszanować.
Postanowiłyśmy jednak odkuć się wieczorem. Ta część naszej opowieści została przez wszystkie panie mocno ocenzurowana, więc dla niewtajemniczonych pozostaje jedynie cichutkie pipipipipi...🤣🤣🤣. No dobra, powiem tylko tyle, że bar Tiki zapamięta nas na długo. Parkiet był nasz, a nieszczęśni Grecy musieli znosić nasze wrzaski "Teraz, teraz, teraz…!!!". Na koniec wieczoru ostał się tylko jeden wytrwały. Przyznacie, że to trochę mało. Nawet gdyby okazał się półbogiem, pięciu polskim kobitkom nie dałby rady 😉. Nasz bohater okazał się jednak idealnym kompanem do nocnych rozmów o życiu i dżentelmenem, odkrywającym przed nami Akropol nocą. Sprawdził się również jako fotograf. Serdecznie pozdrawiamy 👋.
Pamiątka z podróży
Nie, nie, nie. To zupełnie nie to, co macie na myśli. Duże dziewczynki jesteśmy i doskonale wiemy co wypada, a co nie. A na kudłate myśli, zawsze dobrze robią "drobne" zakupy. Stara dzielnica Plaka pełna jest urokliwych uliczek z knajpkami, ale również ze sklepami i galeriami sztuki, które aż proszą, żeby do nich zajrzeć.
A moją pamiątką z tej podróży są przepiękne kolczyki z ręcznie wygrawerowanym, greckim poematem miłosnym.
Do dziś wszystkie bardzo miło wspominamy nasz zeszłoroczny weekend w Atenach. Do pakietu wspomnień i zdjęć, dołączamy ten post, który razem stworzyłyśmy, mając nadzieję, że zachęci to inne dziewczyny do wspólnych podróży. My planujemy już kolejny wyjazd. Coś mi się zdaje, że narodziła się nowa, świecka tradycja …
Garść informacji praktycznych
Jak dojechać?
W sezonie ceny lotów do Aten są porażające. Dlatego warto wybierać okres od listopada do marca. Wtedy można znaleźć loty np. z Ryanair w cenie 200 - 300 zł w obie strony.
Gdzie spać?
Crafoord Place Hostel Athens (Leoforos Vasilisis Amalias 26) - hostel w samym centrum dzielnicy Plaka, tuż pod Akropolem. Cena za łóżko już od 37 zł.
Frixos Acropolis Luxury Apartment (5 Makrigianni 40) - to mój faworyt na romantyczny wypad do Aten. Designerski apartament z widokiem na Akropol. Cena w niskim sezonie ok. 500 zł za noc. Sprawdzi się również dla maksymalnie 5-osobowej grupy.
Four Seasons Astir Palace Hotel (Apollonos 40, Vouliagmeni) - luksusowy hotel, z prywatną plażą nad brzegiem riwiery ateńskiej (do której nie dotarliśmy niestety, mimo że to tylko pół godziny od centrum Aten). Jak wygram w totka, to tam wpadnę na parę dni 😉.
Gdzie zjeść?
Wszędzie. Na każdym rogu miasta znajdziecie budkę z gyrosami, souvlakami, pitami w różnych odmianach. Greckie fast foody są tanie i dobre. Ceny zaczynają się już od 1,50 EUR za dobrego szaszłyka na patyku. Poniżej kilka adresów wartych odwiedzenia:
Opos Palia – Papa Steve (Veikou 2) to nasza miejscówka, o której piszę powyżej. Tradycyjna kuchnia grecka w bardzo przystępnych cenach. Mimo starań, nie udało nam się wydać więcej niż 15 EUR na osobę wliczając spore ilości wina.
Street Souvlaki (Kolokotroni 30) - sieciówka z bardzo dobrym greckim jedzonkiem. Można posiedzieć albo wziąć na wynos. Pita wypełniona pysznościami już od 3 EUR.
O Kostas (Pl. Agias Irinis 2) - niewielki bar z najlepszym gyrosem w mieście. Jest ponoć kilka miejsc o tej nazwie, ale mówi się, że prawdziwy O Kostas tylko pod tym adresem.
Stani (Marikas Kotopouli 10) - jedyny w mieście bar mleczny, serwujący nabiał własnej produkcji. Najlepsze miejsce na śniadanie.
Kawiarnia w Muzeum Akropolu (Dionysiou Areopagitou 15) - wejście do kawiarni jest możliwe bez zwiedzania muzeum. Warto wstąpić tu choćby na kawę. Widok na Akropol - obłędny.
Więcej info o Atenach i Grecji w ogóle znajdziecie na blogu https://ateny-zycie.blogspot.com/
Do tych kotów to bym się przysiadła :)
OdpowiedzUsuńO.
Witam i przepraszam, ale komentarze były zablokowane😓 Koty faktycznie są wszędzie. Raczej dzikie, choć pewnie serce kociary wyczują i przy odrobinie szczęścia wymruczą coś ciekawego o tym fantastycznym mieście 😊😊😊.
Usuń